Dwadzieścia lat minęło, niektórzy powiedzieliby, że jak jeden dzień. Taka rocznica skłania do podsumowań. Ja w ostatnim czasie uświadomiłam sobie, że jako społeczeństwo po wejściu do UE stworzyliśmy tak skomplikowany system zarządzania wodą, że nie potrafimy się w nim odnaleźć. Ponieważ mój staż zawodowy sięga poza naszą obecność w UE, przypominam sobie czasy, w których pojęcie spółka wodna było powszechnie znane i utrwalone dzięki ponad siedemdziesięcioletniej tradycji.
Aktualny system zarządzania wodą w Polsce zdecydowanie można nazwać zbyt skomplikowanym. Wodą zajmuje się szereg instytucji. Czy wiemy, do której z nich zwrócić się w razie potrzeby? Czy wiemy, która z nich odpowiedzialna jest za dostarczenie nam wody do spożycia, a która za jakość wód w rzece? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista.
Wody Polskie do likwidacji – to hasło nabiera w ostatnich dniach szczególnego znaczenia, gdyż branżowe plotki przybierają na sile. Czy faktycznie ta instytucja zostanie przemianowana? Nie mamy oficjalnego potwierdzenia, ale wiemy, że mamy tak skomplikowany system gospodarowania wodami, że jedyne czego powinniśmy oczekiwać, to jego uproszczenia. Faktem jest, że pierwsze jaskółki zapowiadające zmiany już się pojawiły. W ubiegłym miesiącu w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów opublikowano informację o projekcie ustawy o zmianie ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków oraz ustawy Prawo wodne.
W celach projektu czytamy, iż główną przesłanką do wszczęcia procedowania zmiany przepisów jest krytyka samorządów wobec obowiązujących uregulowań dotyczących zatwierdzania taryf oraz sposobu wywiązywania się przez Wody Polskie z roli regulatora cen wody. Oczywiście po publikacji pojawił się szereg spekulacji dotyczących wzrostu cen, co niewątpliwie ma swoje uzasadnienie. Ceny wody pójdą w górę. O ile? Tego najprawdopodobniej dowiemy się z początkiem przyszłego roku. Pamiętać przy tym należy, że ceny wody w kraju są bardzo różne i niestety nie zależą od ilości czy jakości zasobów, a kondycji finansowej sprzedającego.
Wracając jednak do wątku kompetencyjnego – kto odpowiada w Polsce za wodę? Skupię się na dwóch aspektach: wodzie, którą mamy w kranach oraz wodzie, która znajduje się w środowisku – naszych rzekach, jeziorach, Bałtyku czy wodach podziemnych. Celowo pomijam wątki poboczne, gdyż ma to być artykuł dla Was – Czytelników Wodnych Spraw, a nie tylko dla branży, której kompetencje te są znane. Jest takie szkolne powiedzonko: co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr.
I w tym artykule również w tym kierunku podążę. Nie będę pisała o historii gospodarki wodnej ani o 100 latach ustawy Prawo wodne. Skupię się na tym, co nam, jako użytkownikom, jest potrzebne w naszym codziennym funkcjonowaniu. Jak pisałam we wstępie, artykuł ten nie powstał w oparciu o moje przekonania o braku społecznej wiedzy na temat gospodarki wodnej, a w oparciu o sytuację, z którą miałam w ostatnich dniach do czynienia.
Woda w kranie
Słowo klucz w tym przypadku to gmina. To samorząd ma ustawowe zadanie – zaopatrzyć mieszkańców w wodę i odprowadzić od nich ścieki. Na czym polega to zadanie i w jaki sposób je realizuje? Niestety żadna z zapytanych o to osób spoza branży, nie wiedziała. Zazwyczaj identyfikujemy zakład wodociągowy jako jednostkę odpowiedzialną za dostarczanie nam wody i odbiór ścieków i często jest to pośrednik, z którym mamy podpisaną umowę. Jednak to samorząd decyduje o statusie organizacyjno-prawnym podmiotów odpowiedzialnych za realizację zadań związanych z usługami wodociągowo-kanalizacyjnymi.
W związku z tym, to on ustala czy odpowiedzialność za dostarczanie tych usług będzie spoczywać na spółce gminnej, spółce powstałej z innymi podmiotami czy też na gminnym zakładzie budżetowym lub bezpośrednio na urzędzie gminy. Dodatkowo decyzje te wymagają wskazania, czy na terenie gminy funkcjonować będzie jedna czy więcej takich jednostek. Dlatego często sama nazwa, sposób funkcjonowania i kompetencji dostawcy usług wodociągowo-kanalizacyjnych różni się w poszczególnych gminach.
Czy gmina może odmówić mieszkańcom?
Odpowiedź brzmi – nie, nie może odmówić wywiązania się z ustawowego obowiązku zaopatrzenia swoich mieszkańców w wodę zdatną do spożycia. To nie tylko opina prawna, ale pogląd ugruntowany w orzecznictwie. W tym miejscu warto przytoczyć wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2007 r. (sygn. akt II OSK 1085/06), w którym stwierdzono, że mieszkańcy gminy mają uzasadnione prawo oczekiwać, iż gmina, nawet jeśli nie zapewniła zbiorowego zaopatrzenia w wodę, powinna przynajmniej zagwarantować, że woda dostępna z innych źródeł spełnia wymogi sanitarne i jest bezpieczna dla zdrowia.
W wyroku podkreślono, że zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym oraz z ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków, gmina ma obowiązek zaspokajania potrzeb w tym zakresie. Podstawę prawną stanowią także dyrektywy unijne: Dyrektywa 80/778/EWG dotycząca jakości wody pitnej oraz Dyrektywa 91/271/EWG dotycząca oczyszczania ścieków komunalnych, co potwierdza zobowiązania gminy w tym obszarze. Co więcej samorząd nie może odmawiać wykonywania swoich obowiązków ustawowych i próbować przerzucać ich na mieszkańców. NSA odnosi się w tym kontekście także do Konstytucji RP, podkreślając, że gmina jako podstawowa jednostka samorządu terytorialnego jest zobowiązana do wykonywania zadań publicznych, które nie są zastrzeżone przez Konstytucję lub ustawy dla innych organów władzy publicznej.
Woda w środowisku
Tym razem kluczem, przynajmniej na dzień pisania niniejszego tekstu, pozostają Wody Polskie. Zgodnie z ustawą Prawo wodne od 20 lipca 2017 r., zarządzanie zasobami wodnymi w Polsce odbywa się nie w podziale administracyjnym, a w oparciu o jednostki hydrograficzne – obszary zlewni i dorzeczy, zgodnie z przesłankami zawartymi w Dyrektywie 2000/60/WE. Właścicielami wód jest zarówno Skarb Państwa, jak i osoby prawne (w tym samorząd) oraz każdy z nas.
Oczywiście nie każdy z nas może stać się właścicielem każdej wody – płynące wody publiczne oraz grunty pokryte tymi wodami nie podlegają obrotowi cywilnoprawnemu, chodź są ustawowe wyjątki. W Polsce każdemu z nas przysługuje prawo do powszechnego korzystania z wód. Obejmuje ono prawo do korzystania z publicznych śródlądowych wód powierzchniowych, morskich wód wewnętrznych oraz z wód morza terytorialnego, jeżeli przepisy ustawy nie stanowią inaczej.
Natomiast do kompetencji Wód Polskich należy m.in. ochrona przed powodzią i suszą, ochrona zasobów wodnych, wykonywanie praw właścicielskich w stosunku do wód publicznych oraz naliczanie i pobieranie opłat za usługi wodne. W oparciu o obecnie obowiązujące przepisy Wody Polskie pełnią także rolę regulatora zatwierdzającego taryfy za wodę i ścieki. Innymi słowy – stoją na straży podwyżek cen za wodę. Ta kwestia, jak pisałam wcześniej, ma w tym roku ulec zmianie poprzez powrót tych kompetencji do samorządów. Zgodnie z przepisami ustawy Prawo wodne oraz zapisami Dyrektyw 2000/60/WE (Ramowej Dyrektywy Wodnej) gospodarowanie wodami i planowanie działań w tym zakresie odbywa się w oparciu o szereg dokumentów planistycznych i programowych.
O tym, jak nie utonąć w procedurach, pisałam już jakiś czas temu na łamach Wodnych Spraw. Zatem, jeśli potrzebujemy pozwolenia wodnoprawnego (chcemy np. odprowadzać oczyszczone ścieki do rzeki czy wykonać studnię na potrzeby naszej działalności gospodarczej) lub chcemy dokonać zgłoszenia wodnoprawnego (planujemy np. urządzić kąpielisko), to o takim zamiarze należy powiadomić Wody Polskie, dochowując odpowiednich procedur. Jako redakcja zdajemy sobie sprawę, że procedury te nie są proste i dla wszystkich oczywiste, dlatego w każdym wydaniu naszej gazety znajdziecie instrukcje, jak krok po kroku postępować w określonym przypadku korzystania z wód. Co więcej, każda z poprzednich publikacji dostępna jest dla Was online.
Jestem przekonana, że w kontekście wiedzy o wodzie kropla drąży skałę. Dlatego, jeśli chodź kilka osób w Polsce dowiedziało się czegoś więcej o gospodarowaniu wodą, tekst spełnił swoją powinność. Przekazując do publikacji ten artykuł, zdaję sobie sprawę, że nie wymieniłam szeregu instytucji odpowiedzialnych za kwestie związane z wodą, ale jak wspominałam, nie taka była moja intencja. Ale od czegoś trzeba zacząć.
Zdj. główne: Sophie Dale/Unsplash