Królowa polskich rzek – Wisła – niczym błękitna wstęga rozciąga się od gór aż do samego morza. Jeszcze kilkanaście lat temu owiana złą sławą płynącego ścieku powoli odzyskuje swoje dobre imię. Dyskurs o jej potencjale żeglugowym trwa od lat – jedni wolą popłynąć w dyskusje, a inni popłynąć rzeką, sprawdzając teorię na własnej skórze. Do drugiej grupy należą ci, którzy umiłowali sobie Królową oraz „drewno na wodzie”.
Za drewno na wodzie, czyli powrót tradycyjnej floty wiślanej
„Za drewno na wodzie” – tak brzmi jeden z flisackich toastów, które można usłyszeć w wielu nadwiślańskich miejscowościach, kiedy zaczyna się sezon. Tradycją jest, że co roku, pod koniec kwietnia, z punktu zerowego Wisły, czyli miejsca nieopodal Oświęcimia (gdzie Przemsza uchodzi do Wisły) rusza krakowski Królewski Flis aż do samego Gdańska, albo jak to flisacy mawiają „do pala”. Ruszają na swoich galarach, czyli drewnianych płaskodennych łodziach, jakimi niegdyś spławiano towary w dół rzeki. Po drodze odwiedzają miejscowości, w których wyczekiwani są przez innych „drewniaków”, czyli pasjonatów i rekonstruktorów tradycyjnej floty wiślanej.
Na całej rozciągłości Wisły przez zaledwie ostatnich kilka lat drewniana flota rozrosła się do ponad 100 jednostek. Od niewielkich pychówek, przez pokaźne galary, baty, dubasy i łyżwy, aż po majestatyczne szkuty i tratwy – taką różnorodnością zrekonstruowanych łodzi mogą pochwalić się współcześni flisacy. Tym, co warto podkreślić jest fakt, że wiedza o sztuce budowy łodzi miała możliwość zostać przekazana bezpośrednio od żyjących jeszcze szkutników, którzy pamiętali ten zanikający już fach. To świadczy o ciągłości tradycji, która chociaż dziś przejawia się w dostosowanej do współczesnych wymogów formie, to przekazuje mądrość dawnych pokoleń pływających przecież po tej samej Wiśle.
Zanurzenie w dzikość Wisły
Tym, co łączy wszystkich, którzy rzucili wyzwanie Królowej i postanowili przepłynąć cały jej bieg, jest przytłaczające wręcz poczucie jej dzikiego charakteru. Poza uregulowanymi fragmentami Vistula daje się poznać jako potężna, dumna, nieprzewidywalna, strzegąca swych tajemnic istota. Jej krajobraz to piaszczyste łachy, wyspy bez śladu ludzkiej stopy, lasy łęgowe – istny ptasi raj. Wisła jest też surowym nauczycielem. Żegluga po niej wymusza naukę czytania wody, którą dawni flisacy mieli we krwi, a której wielu uczy się dziś na własnych błędach. I o ile wielogodzinne spychanie łodzi z mielizny uczy pokory, to nieświadome spotkanie brodzącego w z pozoru płytkiej wodzie z przykosą, może być nieodwracalne w skutkach.
Kijem Wisły nie zawrócisz, czyli o zrównoważonym rozwoju w turystyce wiślanej
Ci, którzy pływają po Wiśle, mają świadomość wyzwania, jakim jest ta niezwykła rzeka. Jej charakter sprawia, że można z nią bądź walczyć, bądź płynąć z nurtem. Tę drugą opcję wybrali zainspirowani tradycyjnym flisactwem współcześni miłośnicy drewnianych łodzi. Poza ich walorem historycznym, jednostki te mają bowiem cechę użyteczności – sprawiają, że możliwym jest dostosowanie łodzi do rzeki, a nie rzeki do łodzi. Ich płaskodenny charakter sprawia, że są w stanie płynąć przy minimalnych stanach wody, co jest kluczowe dla coraz bardziej suchego klimatu. Stąd też turystyka wodna oparta na tego typu jednostkach sprawdzi się w trudnych warunkach, bez potrzeby ingerencji w samą rzekę.
Drewniane jednostki – pływająca przestrzeń kultury
Choć na drewnianych galarach nie wozi się już węgla czy soli, handlując nimi po drodze, nie oznacza to, że łodzie pozbawione zostały swojego jednoczącego ludzi charakteru. Współcześnie pływający po Wiśle odkryli zupełnie nowe zastosowanie dla tradycyjnych łodzi – jako przestrzeń spotkania kultury i rzeki. Drewniane łodzie coraz częściej stają się miejscem pływających koncertów, wystaw, warsztatów czy kina pod żaglami. Coraz częściej nadwiślańskie miasta zwracają się ku rzece, wspierając inicjatywy, które w sposób zrównoważony łączą przestrzeń miasta i rzeki. W Krakowie, Sandomierzu czy Toruniu powstają przystanie dla tradycyjnych łodzi wiślanych, które są ukłonem w stronę przeszłości i formą zaproszenia do powrotu ludzi nad Wisłę.
Zapraszamy na Wisłę – jest piękna!
Matylda Wejdman. Prezes Fundacji Osada nad Wisłą, krakowianka, miłośniczka dzikiej Wisły, sternik galara Jadwiga.