W czerwcu br. brytyjska organizacja Debt Justice opublikowała alarmujący raport na temat zadłużenia 50 najwrażliwszych na kryzys klimatyczny państw świata. Wynika z niego, że udział spłat pożyczek zaciągniętych przez kraje rozwijające się w ich PKB nie był tak wysoki od lat 90. ubiegłego stulecia. Podczas gdy konsekwencje zmiany klimatu zataczają coraz szersze kręgi, ubogie społeczeństwa cierpią podwójnie, nie mając możliwości inwestowania w rozwiązania, które chronią je przed naturalnymi katastrofami. Czy sytuację tą można jakoś rozwiązać?
Kraje najbardziej narażone na kryzys klimatyczny
Raport Debt Justice oparty jest na rankingu opracowanym przez amerykański Uniwersytet Notre Dame, który szereguje kraje świata w zależności od ich podatności na zmianę klimatu. Pierwszych pięć pozycji zajmują w nim Czad, Niger, Gwinea-Bissau, Tonga oraz Sudan. Ogromna większość to państwa afrykańskie.
Ranking ten zestawiono z danymi Światowego Banku dotyczącymi spłat zadłużenia zewnętrznego w poszczególnych krajach oraz bazą danych Międzynarodowego Funduszu Monetarnego. Co się okazało? W 50 krajach najbardziej zagrożonych kryzysem klimatycznym coroczne zobowiązania z tytułu długów zewnętrznych sięgają średnio 15,5 proc. krajowych przychodów. To najwyższy poziom od 1990 r., cztery razy wyższy niż 2010 r. W Angoli spłata zadłużenia w 2024 r. wyniosła 59,8 proc. krajowych przychodów, zaś w Sri Lance, Zambii i Bhutanie osiągnęła 40 proc. i więcej.
Z czego wynika tak drastyczny wzrost spłat zadłużenia?
Analitycy z Debt Justice podkreślają, że trendy obserwowane w wysokości spłat zewnętrznego zadłużenia odzwierciedlają globalną sytuację polityczną. Pod koniec lat 90. i w połowie pierwszej dekady XXI w. doszło do kompleksowego umorzenia długów najuboższym krajom świata, co drastycznie zmniejszyło ich obciążenie budżetowe.
Od 2010 r. spłaty ponownie zaczęły rosnąć, osiągając nowe wyżyny po 2020 r. Przyczyną był między innymi gwałtowny wzrost stóp procentowych oraz wzmocnienie dolara, który jest główną walutą w międzynarodowych rozliczeniach. Chwilową ulgę przyniosły programy tymczasowego zawieszenia spłat wprowadzone na początku pandemii Covid-19, ale obecnie zobowiązania znów rosną. Kryzys klimatyczny tylko pogarsza sytuację, a każda kolejna susza czy powódź dodatkowo zwiększają niemałe już obciążenie budżetowe. Międzynarodowe programy pomocowe wciąż wydają się niewspółmierne do potrzeb.
Chiny jako największy globalny wierzyciel
We wspomnianej grupie 50 państw najbardziej narażonych na kryzys klimatyczny w 38 proc. przypadków wierzycielami są prywatne podmioty. Nawet 30 proc. zadłużenia wynika z wielostronnych umów finansowych, a 14 proc. to pożyczki udzielone przez Chiny. Według amerykańskich naukowców z AidData w latach 2000-2021 rząd z Pekinu przekazał państwom o niskim i średnim PKB 1,34 bln dol. w formie grantów i pożyczek. Jest to obecnie największy bilateralny pożyczkodawca na świecie.
Chińska polityka zjednała sobie wielu sprzymierzeńców w krajach rozwijających się, ale nie brakuje też głosów krytyki. Sceptycy wskazują, że w wielu przypadkach hojnie wspierane projekty infrastrukturalne pogrążyły beneficjentów w zadłużeniu, którego nie są w stanie udźwignąć. Przykładem są choćby Sri Lanka i Zambia. W listopadzie 2023 r. brytyjski The Guardian poinformował, że chcąc zmniejszyć ryzyko finansowe, Chiny zaczęły nakładać na dłużników większe kary za opóźnienia w spłatach zadłużenia. Oznacza to dalsze pogłębienie deficytów budżetowych w najuboższych krajach świata.
Kryzys klimatyczny w Zambii a restrukturyzacja zadłużenia
Przykładem państwa, które znalazło się w dramatycznej sytuacji z powodu zadłużenia zewnętrznego, jest Zambia. Ten południowoafrykański kraj o populacji liczącej 20 mln obywateli w 2023 r. był winien zagranicznym wierzycielom 6,3 mld dol. – 2/3 z tego należne jest Chińskiemu Bankowi Eksportu i Importu. Rządowi, w związku z trudną sytuacją, udało się podpisać historyczne porozumienie o restrukturyzacji zadłużenia z prywatnymi wierzycielami. Przedstawiciele Justice Debt krytykują jednak jego postanowienia.
Według porozumienia w przypadku lepszej koniunktury gospodarczej wymagane raty mogą zostać automatycznie podwyższone. Nie uwzględniono jednak scenariusza redukcji spłat w pesymistycznych okolicznościach, takich jak kryzys klimatyczny. Tylko w tym roku Zambia ma więc zapłacić posiadaczom obligacji 450 mln dol.
Tymczasem kraj ten doświadcza właśnie najsuchszego sezonu od 40 lat. Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej alarmuje, że spodziewane są znaczące straty w plonach rolniczych, ubytki trzody hodowlanej i pogłębienie ubóstwa. Susza dotyka 9 mln ludzi, z czego już wcześniej zagrożonych klęską głodu były 2 mln obywateli – ich sytuacja jeszcze się pogorszy. Z 2,2 mln ha kukurydzy zasadzonych w całym kraju zniszczone zostały 982 tys. ha. Obywatele muszą też borykać się z uciążliwymi przerwami w dostawie prądu, gdyż 95 proc. krajowej energii pochodzi z elektrowni wodnych.
Zamiast przeznaczyć krajowe fundusze na pomoc poszkodowanym przez suszę, Zambia będzie musiała je wyłożyć na pokrycie długu. Collins Nzovu, zambijski minister środowiska, wezwał kraje rozwinięte do pomocy tym uboższym, wskazując, że winę za kryzys klimatyczny ponoszą gospodarcze potęgi, które przed długie dekady napędzały swój rozwój spalaniem paliw kopalnych.
Konferencja klimatyczna w Bonn, czyli jak znaleźć rozwiązanie problemu
Dnia 10 czerwca br. w niemieckim Bonn rozpoczęła się 10-dniowa Konferencja Narodów Zjednoczonych w Sprawie Zmiany Klimatu. W jej trakcie uczestnicy będą zastanawiać się, jak finansować działania wymuszone przez kryzys klimatyczny, m.in. w kontekście ogromnego zadłużenia państw, które regularnie doświadczają suszy, powodzi i innych katastrof naturalnych. Tymczasem z całego świata napływają już nawoływania o zwiększenie środków przeznaczonych na działania adaptacyjne i mitygacyjne. W samej tylko Europie ekstrema pogodowe powodują corocznie straty rzędu 15,5 mld dol. A to nie Stary Kontynent, a kraje Afryki, Azji i małe wyspiarskie państwa Oceanii są bardzo wrażliwe na pogłębiający się kryzys klimatyczny.
Opublikowany w 2023 r. raport niezależnej grupy ekspertów w ramach G20 wskazuje, że „świat stoi w ogniu”, dosłownie i w przenośni, a dotychczasowe rozwiązania i strategie nie wystarczą, aby stawić czoła globalnemu kryzysowi związanemu ze zmianą klimatu. Jego autorzy wskazują, że wielostronne banki rozwoju (MDB) muszą przyjąć na siebie większość odpowiedzialności za formowanie koalicji na rzecz efektywnego reagowania na kryzys klimatyczny. Mają one szansę stać się katalizatorem dla krajowych i prywatnych inwestycji, gdyż posiadają konieczną wiedzę i zasoby finansowe, a ponadto rozumieją, jak odpowiedzialnie zarządzać ryzykiem.
W ramach deklaracji z New Delhi przedstawiciele grupy G20 zobowiązali się do istotnego zwiększenia inwestycji realizujących cele Zrównoważonego Rozwoju oraz postanowienia porozumienia paryskiego z 2015 r. W związku z tym eksperci nawołują, aby:
- do 2030 r. trzykrotnie zwiększyć ilość pożyczek udzielanych przez wielostronne banki rozwoju – do wysokości 390 mld dol.;
- przyjąć mandat zobowiązujący do eliminacji skrajnego ubóstwa, pobudzania wspólnego dobrobytu oraz przyczyniania się do rozwoju globalnych dóbr publicznych;
- rozszerzyć i zmodernizować modele finansowania, aby w innowacyjny sposób poszerzyć bazę inwestorów.
Czy te wspaniałomyślne deklaracje faktycznie pomogą rozwiązać dramatyczną sytuację w Afryce i innych państwach wysoce narażonych na kryzys klimatyczny? Nie ma wątpliwości, że trzy kolejne dekady będą wielkim sprawdzianem dla globalnej solidarności.