Czy regulacje prośrodowiskowe mogą okazać się golem do własnej bramki? Tak wynika z najnowszej ekspertyzy szwedzkich naukowców, którzy badali szkody w Morzu Bałtyckim wyrządzone przez brudną wodę z płuczek stosowanych na statkach. Kontrowersyjna technologia upowszechniona została w 2015 r., aby ograniczyć emisję związków siarki do atmosfery. Tymczasem środowisko morskie cierpi, a firmy transportowe liczą zyski.
Co to są płuczki?
W 2020 r. Międzynarodowa Organizacja Morska (IMO) wprowadziła regulacje dotyczące dopuszczalnej zawartości związków siarki w paliwach wykorzystywanych przez statki. Aby sprostać nowym zasadom, morskie firmy przewozowe zaczęły inwestować w tzw. „skrubery”, czyli urządzenia oczyszczające gazy emitowane podczas spalania oleju. Wykorzystują one rozproszoną wodę morską, która spłukuje lotne związki siarki, redukując ilość szkodliwych emisji. Jednocześnie generuje też nieodwracalne szkody w Morzu Bałtyckim i innych światowych akwenach.
Wykorzystywana w płuczkach woda morska zazwyczaj stosowana jest w ramach pętli otwartej, znacznie tańszej w realizacji. Po oczyszczeniu spalin z silników wraca więc do morza, niosąc ze sobą związki siarki, metale ciężkie oraz rakotwórcze policykliczne węglowodory aromatyczne. W rezultacie zakwasza wodę i stanowi poważne zagrożenie dla organizmów morskich. Co roku z tego powodu do Bałtyku trafia 200 mln m3 toksycznych „popłuczyn”.
Naukowcy podliczyli szkody w Morzu Bałtyckim
W maju br. w piśmie „Nature Sustainability” ukazało się niepokojące badanie przeprowadzone przez zespół naukowców z Chalmers University of Technology w Szwecji. Wynika z niego, że wykorzystanie skruberów w latach 2014-2022 wygenerowało szkody w Morzu Bałtyckim na poziomie 680 mln euro. Suma ta obejmuje koszty społeczno-ekonomiczne oszacowane na bazie teoretycznych modeli – zdaniem autorów badania są one jednak mocno zaniżone. Nie uwzględniają one na przykład wydatków związanych z neutralizacją szkód w Morzu Bałtyckim spowodowanych przez wyciek paliwa ze statków, które bez istnienia skruberów nie byłyby już dopuszczone do żeglugi. Niechlubnym przykładem jest wypadek promu Marco Polo, który w 2023 r. ugrzązł przy szwedzkim wybrzeżu Blekinge. Wyciek ciężkiego oleju osiągnął wówczas rozmiary 5 km.
Autorzy badania wskazują na ewidentny konflikt interesów między kierowanymi chęcią zysku, prywatnymi właścicielami floty a dobrobytem wrażliwego środowiska morskiego. Kolosalne szkody w Morzu Bałtyckim można by ograniczyć, gdyby statki wykorzystywały lżejsze, odsiarczone paliwo. Tajniej wychodzi im jednak inwestycja w płuczki i spalanie ciężkiego oleju opałowego.
Według obliczeń naukowców z Chalmers 3,8 tys. jednostek pływających po Bałtyku do 2022 r. zaoszczędziło już 4,7 mld euro dzięki wypłukiwaniu siarki z paliwa do morza. U 95 proc. statków zakup skrubera zwraca się w przeciągu pięciu lat. Przedstawiciele transportu morskiego bronią się, że spełnili narzucone przez IMO zasady i skutecznie ograniczyli emisję związków siarki do atmosfery. Na tym ponoć kończy się ich odpowiedzialność.
Szykują się zakazy stosowania płuczek
Ryzyko związane z wykorzystywaniem skruberów znalazło się już w agendzie IMO, Unii Europejskiej oraz rządów poszczególnych krajów nadbałtyckich. W kwietniu br. Dania zakazała zrzutu wody z płuczek w zasięgu 12 mil morskich od wybrzeża. Zakaz wejdzie w życie 1 lipca 2025 r. Płuczki będą mogły wykorzystywać jedynie statki z zamkniętym obiegiem, gdzie brudna woda jest gromadzona w specjalnych zbiornikach i oddawana w porcie. Duński minister środowiska motywuje decyzję dbałością o środowisko morskie, ale także koniecznością zachowania jakość łańcucha pokarmowego – ryby, które jemy mogą bowiem absorbować toksyczne substancje.
Podobne zakazy lub ograniczenia wprowadziły już Niemcy, a także Francja, Portugalia, Turcja i Chiny. Propozycja analogicznych przepisów jest też rozpatrywana przez szwedzki parlament. Póki co pojedyncze skandynawskie porty egzekwują swoje własne obostrzenia.
Na całym świecie pływa już ponad 5 tys. statków z płuczkami. Niby to zaledwie 5 proc. globalnej floty, ale są to jednostki o wysokim zużyciu paliwa, które odpowiadają za 25 proc. światowego popytu na ciężki olej opałowy. Problem jest więc znacznie szerszy i nie ogranicza się do szkód w Morzu Bałtyckim. Badanie zlecone przez rząd Kanady w 2020 r. dowiodło, że każdy rodzaj płuczek szkodzi środowisku wodnemu, a emisje korzystających z nich statków są zawsze wyższe niż w przypadku jednostek zasilanych niskosiarkowym paliwem typu MGO.
Zdj. główne: Widoki Venti