Na niedzielnej konferencji prasowej czeski minister spraw wewnętrznych Vít Rakušan poinformował, że ewakuowano już ponad 12 tys. osób. Do niedzielnego wieczora służby ratunkowe w kraju interweniowały ponad 7,8 tys. razy i to bez wątpienia nie koniec ich pracy. Powódź w Czechach, według tamtejszych służb meteorologicznych, kulminację osiągnie dopiero w środę. Tymczasem w 11 z 14 czeskich krajów sytuacja już jest dramatyczna.
Nie przestaje padać, kolejne rzeki wylewają
Sprawdzając od niedzielnego poranka, największe opady, w ilości 109 mm na m2, odnotowano w Karkonoszach – informuje Czeski Instytut Hydrometeorologiczny. W Jesionikach spadło 70 mm na m2, a na Szumawie 35 mm na m2. W rezultacie górskie rzeki wezbrały wysoko ponad stany alarmowe trzeciego stopnia. Tragiczna sytuacja panuje na rzece Bělá, gdzie poziom wody sięgnął 223 cm, przekraczając o 60 cm stan alarmowy. Na profilu facebookowym poświęconym powodzi w Czechach ludzie publikują wstrząsające filmy, przedstawiające domy mieszkalne zalane do sufitu pierwszej kondygnacji.
W poniedziałkowy poranek poziom wody w rzece Łabie sięgnął 597 cm w Děčínie oraz 634 cm w Ústí nad Labem, gdzie prognozy na środę przewidują aż 765 cm. Stan ekstremalnej powodzi zarejestrowano już na rzece Opavie w Děhylovie (586 cm) oraz na Odrze w Svinowie (699 cm) – na szczęście w obu tych lokalizacjach woda zaczyna już opadać. Poważna sytuacja panuje w kraju pardubickim, gdzie trzeci stan powodziowy przekroczyły już rzeki Chrudimka, Łaba, Loučná i Novohradka.
Wezbrane są również rzeki na południu kraju, od Parku Narodowego Szumawa po Ołomuniec. Minister środowiska Petr Hladík zapowiedział, że to właśnie południowo-zachodni kraniec Czech musi przygotować się na najgorsze, ponieważ ma padać tam aż do środy. W poniedziałkowy poranek w całym kraju aż 207 stacji hydrologicznych rejestrowało stan powodziowy.
Powódź w Czechach niszczy kolejne miasta
Portal informacyjny idnes.cz informował o 9.50 rano, że w Ostrawie wały na prawym brzegu Odry nie wytrzymały i woda wdarła się na ulice dzielnicy Přívoz, gdzie od razu zarządzono ewakuację. Już wcześniej, w niedzielny wieczór, wyłączono elektrownię Třebovice, co pozbawiło ciepłej wody większość liczącego 289 tys. mieszkańców miasta.
Miasto Litovel w kraju ołomunieckim jest zalane w 80 proc. Zamknięto wszystkie szkoły i placówki zdrowia, w większości dzielnic nie ma prądu. Nie jeżdżą autobusy ani auta. W niedalekich Hanušovicach woda podmyła i zabrała cały brzeg rzeki Morawa i w ciągu 10 minut podniosła się na ulicach o 1 m. Strażacy nie zdążyli ewakuować ludności. Zniszczone zostało zrekonstruowane niedawno centrum miasta. Stuletnia powódź w Czechach doszczętnie zdewastowała też wiele ulic w Jesioniku, gdzie w gruzach legły już pierwsze domy. Strażacy ratowali dziesiątki ludzi uwięzionych w autach.
Niemal odcięty od świata jest 20-tysięczny Bohumín w kraju morawsko-śląskim. W dużej części miasta nie ma prądu, nie działa internet ani sieci komórkowe, zamknięto przedszkola i szkoły, a większość sklepów spożywczych jest zalana. Władze organizują dostawy wody, leków i żywności.
Komentując powódź w Czechach, rzeczniczka największego czeskiego dystrybutora energii ČEZ poinformowała, że w całym kraju 105 tys. gospodarstw domowych nie ma prądu. W wielu miastach doszło do poważnych zakłóceń w wysyłaniu sygnałów telefonów komórkowych. Jak dotąd odnotowano jeden przypadek utonięcia, ale siedem osób nadal jest zaginionych.
Groźby kar dla dyletantów
Powódź w Czechach rodzi sporo emocji. W niedzielny poranek czeskimi mediami wstrząsnął przypadek mężczyzny, który postanowił iść popływać w wezbranej Wełtawie, zapewniając tym samym zajęcie dziesiątkom policjantów, którzy ruszyli mu z pomocą. Nieodpowiedzialnego pływaka woda niosła aż dwa kilometry. Kilka godzin później Otrokovicich pojawił się kolejny śmiałek z takim samym pomysłem.
Dużo mówi się również o odmowach ewakuacji. Wielu ludzi nie reaguje na wezwania i zamyka strażakom drzwi przed nosem, nie chcąc opuszczać swoich domów. Później ratowani są z dachów i płotów helikopterami. Władze apelują o rozsądek i zrozumienie dla służb ratowniczych, a jednocześnie zapowiadają wykorzystanie maksymalnych możliwych kar finansowych w wysokości 100 tys. koron czeskich (przyp. red. ponad 16 tys. zł) za utrudnianie działań ratunkowych.
Zdj. główne: HZS Středočeského kraje