Unia Europejska, tak jak reszta świata, zmaga się z kryzysem wodnym, którego przyczyną jest nie tylko zmiana klimatu, ale także nieodpowiednie zarządzanie zasobami, które posiadamy. To główne wnioski dwudniowej konferencji EU GreenWeek, która odbyła się w Brukseli na koniec maja, a która skupiła się na budowaniu odporności na kryzys wodny. W wydarzeniu udział wzięli przedstawiciele Komisji Europejskiej, eksperci, naukowcy europejscy politycy lokalni. W trakcie dyskusji panelowych podejmowano wiele kwestii związanych z kryzysem wodnym, o których piszemy poniżej.
Komisja Europejska szacuje, że stan ekologiczny około 40 proc. wód powierzchniowych w UE, a więc rzek, jezior, wód przejściowych i przybrzeżnych jest dobry. Jednocześnie stan chemiczny zaledwie 38 proc. z nich określono jako dobry. Przy czym w niektórych krajach stan niemal 100 proc. wód oceniono jako zły. Są to jednak dane z 2018 r., kiedy to Europejska Agencja Środowiska wydała swój ostatni raport w tej sprawie (European waters. Assessment of status and pressures European waters. Assessment of status and pressures). Nowa, aktualna wersja ma być gotowa do końca tego roku. O wiele gorzej wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o dane dotyczące bioróżnorodności ekosystemów zależnych od wód, włączając w to mokradła.
Europejskie mokradła i żyjące tam gatunki są na wymarciu
Zaledwie 17 proc. siedlisk rzecznych, jeziornych, aluwialnych i łęgowych jest chronionych na odpowiednim poziomie, a w przypadku siedlisk podmokłych (tj. bagien, torfowisk, łęgów nadrzecznych, leśnych terenów podmokłych i wrzosowisk) to zaledwie 9 proc. W obydwu grupach widać wyraźną tendencję spadkową. Oczywiście prowadzi to do utraty bioróżnorodności, bo wraz z zanikiem terenów podmokłych, które nadal osuszamy, giną gatunki je zamieszkujące.
Próby zachowania chronionych gatunków ryb i płazów żyjących w tych ekosystemach jest niewystarczające (odpowiednio 80 i 60 proc. populacji), przy czym w przypadku około połowy obu grup sytuacja się pogarsza. Jednak zły stan mokradeł to nie tylko utrata bioróżnorodności, ale także wzrost emisji CO2.
Komisja Europejska potwierdziła fakt, jakim jest negatywny wpływ działalności człowieka na cykl hydrologiczny. Był to punkt wyjścia do kolejnych niepokojących podsumowań. Zmiana klimatu powoduje spadek zdolności gleb do absorbowania i zatrzymywania wody deszczowej, a w konsekwencji do występowania niszczycielskich powodzi błyskawicznych.
Zaburzyliśmy naturalny cykl hydrologiczny – już płacimy wysoką cenę
Zmiana klimatu powoduje deszcze nawalne, bo w wyniku wyższej temperatury powietrza woda szybciej paruje z gleby. Dodatkowo przyczynia się do pogłębiania zjawiska suszy. W związku z tym naturalny proces uzupełniania rezerwuarów wody zostaje zaburzony. W poprzednich latach władze lokalne, na przykład w Hiszpanii czy Francji, musiały wprowadzać ograniczenia w dostępności zasobów. Z ostatnich raportów ONZ wynika, że w 2030 r. światowe zapotrzebowanie na czystą wodę przewyższy dostępne zasoby aż o 40 proc. W 2019 r. prawie 30 proc. terytorium UE borykało się z niedoborami wody. Od 1970 r. straciliśmy 1/3 ekosystemów słodkowodnych, a liczba gatunków w nich żyjących spadła średnio o 83 proc.
Europa ma dość uprzywilejowaną pozycję, jeśli chodzi o wodę pitną, ponieważ może pochwalić się jednym z najwyższych poziomów jej jakości na świecie, a to dzięki konsekwentnemu prowadzeniu przez lata polityki w tej kwestii. Wodę można pić prosto z kranu, co jest niemożliwe chociażby w większości krajów Azji, Afryki czy Ameryki Łacińskiej.
Niewłaściwe zarządzanie przyczyną kolejnych kłopotów
Wysoka jakość to za mało. Komisja Europejska podkreśla, że kryzys wodny się pogłębia, a my robimy niewiele, aby mu przeciwdziałać. Źle zarządzamy posiadanymi zasobami, traktując je jako coś oczywistego, tymczasem aż 28 proc. wody pitnej w UE znika przez nieszczelne systemy wodociągowe. Kwestia ta wymaga pilnej modernizacji.
Unia Europejska przygotowała szereg polityk i działań, które mają odbudować zasoby wodne i sprawić, że Europa stanie się bardziej odporna na kryzys. Wiele z nich znalazło się w Europejskim Zielonym Ładzie. Na przykład w Dyrektywie w sprawie emisji przemysłowych (Industrial Emissions Directive) nakazuje się przemysłowi zwiększenie wydajności w korzystaniu z wody; w poddanej nowelizacji Dyrektywie dotyczącej oczyszczania ścieków komunalnych, której nowy projekt, jeżeli zostanie wprowadzony w życie, to wraz z Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi, zmieni proces zarządzania wodą miejską i zwiększy dostęp do niej. W życie weszło także Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie minimalnych wymogów dotyczących ponownego wykorzystania wody.
Zielony Ład, w tym Nature Restoration Law, może przeciwdziałać kryzysowi wodnemu
Dzięki ostatnio przegłosowanym Nature Restoration Law, chociaż przy oporze Polski i Węgier, kraje unijne będą zobowiązane do działania na rzecz łagodzenia skutków zaburzonego cyklu hydrologicznego poprzez poprawę retencji, a tym samym zmniejszenie częstości występowania katastrof naturalnych, takich jak powodzie i susze. Dzięki NRL państwa członkowskie mają sporządzić wykaz istniejących na rzekach barier i wskazać te, które należy usunąć, aby przyczynić się do odbudowy ekosystemów lądowych, przybrzeżnych i słodkowodnych oraz osiągnąć unijny cel wynoszący 25 tys. km swobodnie płynących rzek.
Przy usuwaniu tych barier państwa członkowskie zostaną poproszone o skupienie się na obiektach przestarzałych, czyli takich, które nie są już potrzebne do produkcji energii odnawialnej, żeglugi śródlądowej, zaopatrzenia w wodę lub innych zastosowań. Całkowita długość jednolitych części wód powierzchniowych w UE wynosi ponad 1 mln km, a szacuje się, że co najmniej 100 tys. przestarzałych barier powoduje fragmentację i uszkadzanie rzek.
Wiele z nich jest nieużywanych, nielicencjonowanych lub po prostu niepotrzebnych. Zakłócają jakość i przepływ wody oraz przyczyniają się do poważnego pogorszenia stanu jednolitych części wód powierzchniowych w Europie. Wpływają na funkcjonowanie i odporność ekosystemów, w szczególności poprzez zmianę naturalnego transportu osadów i składników odżywczych oraz blokowanie migracji wielu zmniejszających się populacji ryb słodkowodnych. Zaplanowane 25 tys. km stanowi około 2,1 proc. całkowitej długości jednolitych części wód powierzchniowych, natomiast eksperci szacują, że aby osiągnąć ten cel, należałoby usunąć około 2,5 tys. barier, co stanowi 2,5 proc. wszystkich.
Co ciekawe, działania podjęte w ramach NRL, także te nie dotyczące wody, po prostu się opłacają. Eksperci szacują, że na każde wydane na nie 1 euro, zwróci się aż 8.
Zdj. główne: Joanna Kędzierska