Nadchodzący weekend przyniesie wyjątkowo intensywne opady deszczu w Polsce, co będzie wynikiem oddziaływania niżu genueńskiego. Prognozy wskazują na bardzo wysokie sumy opadów, co stwarza ryzyko wystąpienia powodzi miejskich oraz powodzi od rzek w wielu regionach kraju. Niż Boris, pojawił się już w czwartek i będzie obecny do niedzieli. IMGW-PIB regularnie aktualizuje ostrzeżenia hydrologiczne, szczególnie dotyczące obszarów najbardziej zagrożonych. Gdzie mogą wystąpić największe szkody?
Niż genueński nad środkową Europą
Niż genueński, który formuje się nad Zatoką Genueńską w wyniku starcia ciepłych mas powietrza z Morza Śródziemnego i północnych wiatrów znad Alp, przesuwa się następnie nad Czechy, Słowację, Niemcy i Polskę. Czeski Instytut Meteorologiczny wczoraj wydał ostrzeżenie, przewidując, że do niedzieli w południowo-wschodniej części kraju miejscami spadnie 150-250 mm deszczu. W Polsce będzie równie dramatycznie.
Według prognozy IMGW-PIB dobowa suma opadów w piątek w województwie dolnośląskim i opolskim sięgnie 60-70 mm. W sobotę w województwie dolnośląskim, opolskim, śląskim oraz małopolskim w ciągu doby może spaść 50-120 mm. Ulewom mogą towarzyszyć burze oraz silne porywy wiatru do 90 km/h. W niedzielę nadal ma padać, ale intensywność deszczu zmaleje i w województwie dolnośląskim oraz lubelskim wyniesie 60-80 mm na dobę. Łącznie modele numeryczne przewidują, że do poniedziałku rano w obszarze zlewni Nysy Kłodzkiej może spaść nawet 250-400 mm, zaś w regionie wodnym Małej Wisły 200-300 mm.
Powódź w Polsce coraz bardziej prawdopodobna
W czwartkowy wieczór IMGW-PIB informował, że najobfitsze opady odnotowano w zachodniej części województwa dolnośląskiego i na południu województwa opolskiego. Jednocześnie na trzech stacjach na obszarze dorzecza Odry odnotowano stan ostrzegawczy, a na lewostronnych dopływach Odry lokalnie stwierdzono strefy wody wysokiej.
W nocy i nad ranem mieszkańcy wschodniej Lubelszczyzny i południowego Podkarpacia musieli stawić czoła gęstym mgłom ograniczającym widoczność do 200 m. Do godz. 6.00 rano w Międzylesiu zanotowano opady na poziomie 61 mm, a w Dzierżoniowie i Głuchołazach 58 mm. Rzeki zaczęły już wzbierać urzeczywistniając scenariusz powodzi w Polsce.
W Odolanowie na Baryczy poziom wody przekroczył o 5 cm stan alarmowy, a w sobotę ma wzrosnąć o dalszych 140 cm. Stany ostrzegawcze przekroczone zostały na Ślęzie, Swędrni, Orli, Kwisie i Bystrzycy Dusznickiej. Prognozy hydrologiczne IMGW-PIB przewidują, że w niedzielę w Korzeńsku poziom wody może wzrosnąć do 500 cm, przekraczając dotychczasowe maksimum o 117 cm! Wezbrania z przekroczeniem stanów alarmowych przepowiadane są dla obszaru od Leszna i Jeleniej Góry na zachodzie po Nowy Sącz i Tarnów na wschodzie kraju.
We Wrocławiu przygotowaniami do spodziewanej powodzi zajęły się Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta (ZDiUM) oraz Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji (MPWiK). Jak podaje miejski portal informacyjny, skontrolowano wpusty do kanalizacji deszczowej, przygotowano ekipy pogotowia kanalizacyjnego i opróżniono zbiorniki retencyjne. Czy to wystarczy?
Dowiemy się w poniedziałek, ale należy mieć świadomość, że nawet dobrze zaplanowana i utrzymana infrastruktura ma swoje limity przepustowe. A w większości polskich miast kanalizacja deszczowa jest przestarzała i źle utrzymana, co zwiększa ryzyko katastrofy.
Była susza, jest powódź – jak to możliwe?
Zaledwie przed czterema dniami pisaliśmy o hydrologicznej suszy, a teraz tematem numer jeden jest oczekiwana powódź w Polsce. Ten paradoks ma prawo zaskakiwać. Powodzie błyskawiczne, które coraz częściej nękają miasta na całym świecie, są jednak pochodną pogłębiającej się zmiany klimatu oraz poziomu urbanizacji. Większość powierzchni miast stanowią dziś ulice, chodniki i parkingi – uszczelnione powierzchnie, które nie absorbują wody, ale kierują ją do kanalizacji deszczowej. Infrastruktura projektowana jest tymczasem w oparciu o średnie opadów i nie może poradzić sobie z ulewami, jakie nadciągnęły właśnie nad Polskę.
Dodatkowym problemem jest ograniczona chłonność wysuszonej gleby. Zjawisko to doskonale wyjaśnił w swoim eksperymencie dr Rob Thompson z Uniwersytetu Reading. W sytuacji suszy hydrologicznej nawet powierzchnie, które nie zostały wybetonowane, są słabo przepuszczalne, a większość wód opadowych po nich spływa. Konsekwencje spodziewanej powodzi w Polsce mogą być więc większe właśnie w wyniku długotrwałych niedoborów wody.