Masowe śnięcie ryb przyciąga uwagę. Ryby to stosunkowo duże organizmy i ich ciała łatwiej zauważyć niż ciała bezkręgowców. Mają też znaczenie gospodarcze, a wiele osób zajmuje się rekreacyjnie wędkarstwem. Wreszcie – są na tyle bliskie biologicznie ludziom, że ich masowa śmierć jest instynktownie odbierana jako świadectwo zagrożenia także dla nas.
Śnięcie ryb – brak tlenu ważną przyczyną wymierania
Służby kontrolujące jakość wód stykają się ze śnięciem ryb na tyle często, że łatwo o rutynę. Jeżeli zjawisku nie towarzyszy zauważalne wzrokowo lub węchowo zanieczyszczenie środowiska, najbardziej prawdopodobną przyczyną jest przyducha, czyli miejscowy niedobór tlenu w wodzie. Przyducha jest zjawiskiem występującym często zimą w zamarzniętych zbiornikach wodnych – tafla lodu odcina dopływ powietrza z atmosfery. Zjawisko to w literaturze rybackiej znane jest jako winter kill. Jego letnim odpowiednikiem jest summer kill, kiedy brak tlenu w zbiorniku jest wynikiem jego mniejszej rozpuszczalności w ciepłej wodzie. Występuje często w końcowej fazie zakwitu, kiedy bakterie rozkładające obumarłe glony zużywają tlen sprawniej niż ryby.
Masowe śnięcie ryb w Jeziorze Słupeckim
Nic więc dziwnego, że przyducha była uważana za najbardziej prawdopodobną przyczynę letniego masowego śnięcia w Jeziorze Słupeckim – zbiorniku zaporowym na Mesznie w Słupcy. W sierpniu bieżącego roku wyłowiono stamtąd 30 ton martwych ryb. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pierwsze czynności wyjaśniające przeprowadził 1 sierpnia. Wizja terenowa potwierdziła pomór ryb. Nie stwierdzono natomiast pomoru bezkręgowców. Podczas badania przyczyn nie zauważono żadnych wyraźnych zanieczyszczeń. Nie udało się również stwierdzić żadnego ich dopływu. Natomiast widoczny był zakwit wody spowodowany przez sinice.
Stan nie poprawiał się i kolejną wizję terenową inspektorzy WIOŚ przeprowadzili trzy tygodnie później. Jej wyniki były podobne do poprzedniej. W międzyczasie zakwit zwiększył mętność wody, która mimo usuwania martwych ryb nabrała zapachu zgnilizny. W wyławianie śniętych ryb zaangażowani byli lokalni wędkarze i strażacy.
Glony szkodzą nie tylko w Jeziorze Słupeckim
Przez cały okres pomoru nie były znane jego bezpośrednie przyczyny. W zbliżonym czasie w Polsce podobne zjawiska zachodziły w większej liczbie zbiorników wodnych. Największy pomór wystąpił w zbiorniku Dzierżno Duże. W każdym przypadku jednak podobny skutek może mieć inne przyczyny. W Jeziorze Słupeckim głównymi winowajcami wydawały się sinice. Podejrzewano, że uwolniły toksyny, choć nie znaleziono na to dowodów.
Sam ich zakwit, nawet nietoksyczny, mógł wywołać gwałtowne zmiany w ilości tlenu w wodzie – chorobę gazową w fazach najintensywniejszej fotosyntezy i przyduchę w okresach gnicia obumarłych glonów. Zarówno nadmiar, jak i niedobór tlenu w wodzie może być dla ryb szkodliwy. Oba zjawiska są wzmacniane przez rekreacyjne użytkowanie tego miejskiego zbiornika. Jest on płytki i szybko się nagrzewa, a ruch wody, wywoływany m.in. przez motorówki, wzburza osady.
Trudne warunki życia
Sama Meszna, na której spiętrzeniu powstało sztuczne Jezioro Słupeckie, jest rzeką o słabym stanie ekologicznym (formalnie – potencjale ekologicznym). W 2021 r. poniżej Słupcy przekroczone były normy dobrego stanu ekologicznego zarówno dla azotu, jak i dla fosforu. Poza tym charakteryzowała się wysoką przewodnością elektrolityczną – średniorocznie 1171 mikrosimensów na centymetr i niezbyt korzystnymi warunkami tlenowymi. Przekroczono tam również normę środowiskową dla niklu, a w tkankach ryb normy dla rtęci i PBDE. Nie jest więc idealnym miejscem do życia.
Katastrofalną w skutkach zimową przyduchę na Jeziorze Słupeckim zanotowano na początku 2010 r., przy czym wówczas mogło przyczynić się do tego obniżenie poziomu wody w czasie remontu zbiornika. Wtedy też odkryto nielegalne dopływy ścieków bytowych. Stosunkowo niewielkie śnięcia obserwowano także w innych okresach, m.in. w czerwcu 2021 i 2024 r. Trzy lata temu masę wyłowionych ryb mierzono jednak w setkach kilogramów, a nie tonach, jak obecnie.
Zaskakujący finał badania ryb
Obecna sytuacja różni się jeszcze jednym szczegółem – mimo nie najlepszych warunków, w Jeziorze Słupeckim występuje wiele gatunków ryb. Poprzednie pomory dotykały ich wszystkich, zwłaszcza okoni i sandaczy. Natomiast mniej cierpiały karasie, które mają małe wymagania tlenowe. Tego lata natomiast to właśnie karaś srebrzysty stał się główną ofiarą. W skali całego pomoru inne gatunki okazały się pomijalne.
Zagadkę tę rozwiązały wyniki badań weterynaryjnych przeprowadzonych przez Państwowy Instytut Weterynaryjny – PIB w Puławach. W ciałach martwych ryb stwierdzono obecność wirusa CyHV-2 (Cyvirus cyprinidallo 2). Jest to herpeswirus swoisty dla karasi. Infekuje głównie karasia złocistego, a powodowana przez niego choroba nosi nazwę herpeswirusowej martwicy układu krwiotwórczego karasia ozdobnego (HVHN). Potrafi jednak atakować też inne gatunki tego rodzaju i tak najprawdopodobniej stało się latem w Jeziorze Słupeckim.
zdj. główne: twojaslupca.pl