Od trzech lat koordynuję ogólnopolską akcję edukacyjną Pływacki patrol. Jest to inicjatywa, w której wolontariusze chodzą w sezonie letnim na wybraną przez siebie plażę i oferują krótkie lekcje pływania. Akcja ma za zadanie ograniczyć utonięcia przez budowanie kultury pływackiej. Rocznie tonie w Polsce pomiędzy 400 a 500 osób i jest to jedna z najgorszych statystyk w Unii Europejskiej.
Woluntariuszami zostają pływacy, ratownicy, wodniacy i nauczyciele wychowania fizycznego. Koncentrujemy się przede wszystkim na doświadczaniu wody. Uważamy, że stawianie zakazów na wszelki wypadek i pogadanki na brzegu, bez wchodzenia do wody, są nieskuteczne w walce z plagą utonięć. Choć topią się, jak wynika ze statystyk, głównie mężczyźni w średnim wieku, to tym razem skupmy się na dzieciach i zastanówmy się, co możemy zrobić, by ochronić najmłodszych.
Jak uniknąć utonięcia – kilka praktycznych wskazówek
- Jako dorosły mogę nauczyć się pływać i stale doskonalić swoje umiejętności. Ważne jest, by umieć realnie ocenić swoje możliwości. Dziecko pływającego rodzica w naturalny sposób uczy się dobrych nawyków w wodzie. Jeśli idę na plażę z dzieckiem, a nie umiem pływać, narażam je na niebezpieczeństwo. Dawniej powtarzano pogląd, zgodnie z którym dorośli mają ograniczone możliwości zdobywania umiejętności pływania. Obecnie istnieją liczne szkoły skupiające się właśnie na nich. Rozwinięto także całą metodologię nauki pływania w późniejszym wieku.
- Małe dzieci potrzebują czasu na zabawę w strefie przybrzeżnej. Zdarzają się sytuacje, że dziecko nie ma kontaktu z wodą przez pierwsze lata życia, a potem trafia na kurs pływania. Wczesny kontakt z wodą powoduje, że dziecko nie rozwija lęku przed tym żywiołem. Nauka pływania to długi proces. Należy nastawić się na kilka lat doskonalenia umiejętności kontroli swojego ciała w wodzie. Niemowlęta często prezentują wzorce automatycznego pływania, potrafią także odruchowo wstrzymać oddech pod powierzchnią. Są to reakcje, które z czasem zanikają, jeśli dziecko nie ma kontaktu z wodą. Wzorce odruchowego pływania nie są świadomym stylem pływackim. Tych uczymy się od około 4-5 roku życia. Nie warto stosować dużej presji na naukę stylów w tym okresie.
- Ważne, by dziecko nauczyło się dryfować, czyli swobodnie unosić na wodzie, bez nadmiernego wysiłku. Drugą ważną umiejętnością jest nurkowanie. Bezproblemowe zanurzanie głowy realnie wpływa na bezpieczeństwo. Warto też nauczyć się na początku prostej metody napędzania się w wodzie, by umieć przepłynąć krótki odcinek. Dziecko, które idzie do szkoły podstawowej, powinno być wyposażone w takie umiejętności. Można pomyśleć także o zabawach w wodzie w ubraniu, ponieważ w sytuacjach krytycznych zazwyczaj jesteśmy ubrani. Pływając w odzieży, zauważymy, że zwykle daje ona dodatkową wyporność i jest nam cieplej. Powolne ruchy pływackie w takiej sytuacji są możliwe i mogą być ekonomiczne. Wymagają tylko treningu.
- Dziecko bawiące się w wodzie zaopatrzmy w deskę pływacką, która umocowana jest taśmą do bioder. Osoba bawiąca się w wodzie, może chwycić się deski i odzyskać poczucie bezpieczeństwa, a my zawsze zobaczymy, gdzie się znajduje. Innym wariantem jest stosowanie dmuchanej bojki pływackiej czy nawet plastikowej butelki po napoju, przywiązanej paskiem do bioder. Ważne jest, by można było ją łatwo odwiązać, w razie zaplątania się taśmy. Pasek biodrowy może być zaopatrzony w plastikowy zatrzask. Zabawa w wodzie z dowiązaną deską jest bezpieczniejsza niż bez. Trudno zrozumieć, dlaczego ta metoda nie jest powszechnie stosowana, choć trzeba przyznać, że powoli przyjmuje się na polskich plażach. Dmuchane koło i rękawki nie dają zbyt wiele możliwości na budowanie świadomości ciała w wodzie. Mogą za to stać się przyczyną kłopotów.
- Pamiętajmy że na kąpielisku strzeżonym nadal jesteśmy odpowiedzialni za swoje dziecko. Ratownik może nie zauważyć, że ktoś tonie. Może wtedy pomagać innej osobie. Zróbmy eksperyment. Stojąc na kąpielisku strzeżonym, postarajmy się obserwować jednocześnie wszystkich kąpiących. Jest to praktycznie niemożliwe. Myślmy o ratowniku raczej jako o osobie, która może udzielić nam wsparcia w trakcie tonięcia naszego dziecka, ale to my musimy być gotowi do udzielenia pomocy.
- Będąc na łódce, nosimy kamizelkę ratunkową. Wyobraźmy sobie, że ktoś wypada za burtę. Czy potrafi samodzielnie wejść na pokład? Czy mam strategię podjęcia go z wody? Wchodzenie na łódkę, wychodzenie z wody na murek nabrzeża, używanie liny i drabinki to umiejętności, które możemy doskonalić. Cóż z tego, że umiemy pływać, jeśli nie potrafimy wyjść z wody? W trakcie siedzenia na łódce w chłodny dzień mogą zdrętwieć nogi i ręce. Jeśli wypadniemy za burtę, trudno jest się z tego powodu poruszać.
- Pozwólmy, by dziecko bawiło się także w chłodnej wodzie. To doświadczenie spowoduje, że nie wpadnie w panikę, jeśli do takiej wpadnie. Jeśli woda jest chłodna, pobyty w niej mogą być krótkie. Dwie minuty w wodzie 16-18°C, w słoneczny dzień, nie powinny zaszkodzić. Doświadczać chłodnej wody dziecko może też w domu. Stosujemy krótkie, raczej mocne bodźce termiczne, zamiast długiego wychładzania.
- Uczmy procedur związanych z udzielaniem pierwszej pomocy. Tę wiedzę należy odświeżać co jakiś czas. Robią tak nawet doświadczeni ratownicy.
- Uczmy spokoju i opanowania emocji w wodzie. Jeśli dziecko się zachłyśnie, nie budujmy narracji o topieniu się. Nie straszmy wodą. Część utonięć wynika z paniki, w czasie której zagrożony zapomina, że potrafi utrzymać się na wodzie.
- Budujmy wiedzę o prawdziwych zagrożeniach w wodzie i obalajmy szkodliwe mity. Na przykład powszechnie uważa się, że gdy pojawia się wir, to należy zanurkować. Niewielkie wiry rzeczne pokonujemy jednak, płynąc po powierzchni. Jeśli do nich zanurkujemy, to stracimy orientację w przestrzeni i możemy uderzyć w przeszkodę, która to zawirowanie wytwarza. Toną zwykle najlepsi pływacy – to fałsz, patrząc na statystyki. Raczej chodzi o ludzi, którzy nie potrafią realnie ocenić swoich umiejętności. Pamiętajmy, że jesteśmy częścią przyrody i posiadamy mechanizmy adaptacyjne. Woda nie jest złowrogim żywiołem i nie jest zdradliwa. Jest jaka jest. Trzeba się do niej tylko przyzwyczaić.
Żyjemy przy zbiornikach wodnych i kontaktu z wodą nie da się uniknąć!