W przyrodzie wciąż kryją się substancje i mechanizmy, z pomocą których można byłoby zrewolucjonizować współczesną naukę i przemysł. Tylko kto jest ich właścicielem? W siedemnastu krajach świata skupionych jest 70 proc. globalnej różnorodności biologicznej, ale miliardowe zyski z niej czerpią przede wszystkim gigantyczne korporacje wykorzystujące cyfrowe sekwencje DNA. W dobie sztucznej inteligencji biopiractwo staje się kością niezgody między zaawansowaną technologicznie północą a biednym, ale tętniącym życiem przyrodniczym południem globu.
Czyja jest różnorodność biologiczna?
Od wieków kraje o najobfitszych złożach surowców naturalnych bogacą się na ich wydobyciu. Rosja, Stany Zjednoczone, Arabia Saudyjska i Kanada to światowe potęgi ekonomiczne, które dyktują warunki globalnej gospodarce. Tymczasem kraje o najwyższej różnorodności biologicznej wcale nie są najbogatsze. PKB per capita w Brazylii, Kolumbii i Ekwadorze wynosi od 6,5 do 10 tys. dol. w skali rocznej, a więc jest ponad dwukrotnie mniejszy od polskiego.
Jeszcze przed dekadami, aby dokonać przełomowego odkrycia na bazie unikalnego jednokomórkowca z dżungli amazońskiej, trzeba było przynajmniej zorganizować ekspedycję badawczą do serca tropików. Dziś nowoczesna technologia umożliwia przesyłanie i korzystanie z genetycznych danych roślin, zwierząt i mikroorganizmów w sposób elektroniczny. W sieci istnieją bazy informacji o sekwencji cyfrowej zasobów genetycznych (DSI, z ang. Digital Sequencing Information), z których korzystają naukowcy poszukujący nowych leków czy tworzyw sztucznych. Za dostęp do nich nikt nie płaci, zyskami z odkryć nikt się nie dzieli.
Ekonomiczna wartość przyrodniczego bogactwa
Przykładów komercyjnego wykorzystania różnorodności biologicznej przybywa z każdą dekadą. W czasach niedawnej pandemii Covid-19 producenci testów PCR zarobili miliardy dolarów dzięki odpornym na ciepło enzymom odkrytym w bakteriach Thermus aquaticus pochodzącym z parku Yellowstone w Stanach Zjednoczonych. To właśnie dzięki nim udało się rozwinąć reakcję łańcuchowej polimerazy, umożliwiającą wykrywanie DNA lub RNA w bardzo małych próbkach.
Winkrystyna to lek stosowany powszechnie w terapii nowotworowej, który pozyskano z rosnącego na Madagaskarze katarantusa różowego (Catharanthus roseus). W 2022 r. przyniósł on 85 mln dol. zysków, które według prognoz mają się prawie podwoić do 2031 r. Nawet 105 mln dol. był warty w 2023 r. rynek Captoprilu, leku nad nadciśnienie, który pozyskano z jadu brazylijskiej żmii, żararaki pospolitej (Bothrops jararaca).
Bakterie Arthrospira platensisodkryte w silnie zasadowych jeziorach afrykańskich znalazły już zastosowanie w produkcji suplementów i leków o działaniu antyutleniającym, przeciwzapalnym i przeciwwirusowym, a obecnie rozważa się wykorzystanie ich do produkcji zielonej energii. Mikroorganizmy odkryte w austriackich Alpach i Arktyce mają się z kolei okazać przełomem w recyklingu tworzyw sztucznych, takich jak polietylen.
Różnorodność biologiczna, w ogromnej części jeszcze nie odkryta, ma ogromny potencjał komercyjny. Z jednej strony to wielka szansa na postęp medyczny i technologiczny, z drugiej źródło etycznych kontrowersji. Dlaczego kraje, takie jak Ekwador czy Peru, nie miałyby czerpać zysków ze swojej bogatej biosfery?
Jak walczyć z biopiractwem?
O konieczności ochrony informacji o sekwencji cyfrowej zasobów genetycznych mówiono już podczas Konferencji o Różnorodności Biologicznej, która odbyła się w 2016 r. w meksykańskim Cancun (COP13). Rozmowy kontynuowano podczas szczytu COP15 w Montrealu w 2022 r. Wtedy też podjęta została decyzja 15/9, która zaznaczyła potrzebę znalezienia rozwiązania dla zaistniałego konfliktu interesów. Według autorów decyzji rozwiązanie takie powinno być efektywne, wykonalne, praktyczne, generujące więcej korzyści niż kosztów, a także niestwarzające przeszkód dla dalszych badań oraz innowacji. Jednym słowem tak idealne, że aż mało realistyczne.
W dokumencie stwierdzono m.in. że udostępniane DSI powinny wskazywać źródło pochodzenia geograficznego, a monetarne i niemonetarne korzyści związane z ich wykorzystaniem miałyby zostać przeznaczone na cele ochrony i zrównoważonego wykorzystania różnorodności biologicznej.
W międzyczasie w 2021 r. w magazynie naukowym The Scientific World Journal ukazała się publikacja przyrównująca współczesne polowania na nowy materiał genetyczny do gorączki złota sprzed dwustu lat. Autorami artykułu byli badacze ze Sri Lanki, którzy przytoczyli 12 przykładów biopiractwa związanego z komercyjnym wykorzystaniem naturalnych surowców z poszczególnych krajów przez inne państwa, przede wszystkim Stany Zjednoczone oraz Japonię. Proceder otwarcie nazwano kradzieżą, a na liście skradzionych roślin znalazły się m.in. kurkuma, miodla indyjska oraz kauczukowiec brazylijski.
Nie czekając na wyniki międzynarodowych szczytów, zwalczaniem biopiractwa zaczęły zajmować się niezależne organizacje. Jedną z nich jest fundacja France Libertés założona przez Danielle Mittterand i zajmująca się szerzeniem wiedzy i świadomości w zakresie alternatyw dla przywłaszczania biologicznej różnorodności oraz tradycyjnej wiedzy lokalnych społeczeństw.
Bardziej praktyczne podejście promuje ambitny brytyjski start-up Basecamp Research. Jego przedstawiciele wykorzystują sztuczną inteligencję do identyfikowania perspektywicznych komercyjnie cząsteczek z próbek materiału genetycznego pobieranego w 19 krajach świata, m.in. Szkocji, Islandii i Kostaryce. Wygenerowane informacje o sekwencji genetycznej są udostępniane w specjalnym systemie, który zakłada płacenie tantiem w przypadku, gdy przyczynią się one do komercyjnego odkrycia. Pozyskane tym sposobem środki finansowe przekazywane są do miejsca, z którego dany materiał genetyczny pochodzi.
Przed szczytem COP16 w Kolumbii
Kolumbia jest jednym z najbogatszych przyrodniczo krajów świata. Tutejsze gatunki fauny i flory stanowią aż 10 proc. globalnej różnorodności biologicznej. I to właśnie tam, w mieście Cali, w dniach 21 października – 1 listopada br. odbędzie się 16. Konferencja Stron Konwencji o różnorodności biologicznej, popularnie zwane COP16. Jednym z głównych zadań szczytu jest finalizacja i wdrożenie wielostronnego mechanizmu dotyczącego sprawiedliwego i godziwego podziału zysków z wykorzystania sekwencji cyfrowej zasobów genetycznych.
Ciekawą propozycję systemu, który umożliwiłby dzielenie się DSI, przedstawił w magazynie Nature międzynarodowy zespół naukowców z grupy DSI Network. Jego zdaniem należy stworzyć wielostronny fundusz łączący stałe roczne opłaty na poziomie narodowym, tantiemy z patentów, mikroopłaty, dobrowolne wkłady oraz innowacyjne narzędzia finansowe. Zyskane tym sposobem środki wykorzystywane byłyby na wsparcie badań i budowę infrastruktury do monitoringu, ochrony różnorodności biologicznej oraz generowania kolejnych DSI, które są dziś kamieniem węgielnym dla rozwoju nauki.
Krytycy wskazują jednak, że trudno będzie osiągnąć porozumienie między krajami północy, nawołującymi do ochrony różnorodności biologicznej, a krajami południa, które pragną w wykorzystać posiadane zasoby do wsparcia swego rozwoju gospodarczego. Stworzenie międzynarodowego systemu ochrony DSI to herkulesowe wyzwanie, które kosztować będzie wielkie pieniądze – nie wiadomo, kto miałby je wyłożyć. Wreszcie, postanowienia i porozumienia zawierane na szczytach COP nie mają wiążącego charakteru prawnego, jak dobitnie pokazuje przykład Porozumienia paryskiego. Realizacja przyjętych celów zależeć będzie wyłącznie od dobrej woli decydentów i biznesu, a tej w kwestiach ekologicznych i etycznych niestety zbyt często brakuje.