Cecylia Malik jest artystką, aktywistką, działaczką ekologiczną i edukatorką. Nasza rozmówczyni mieszka w Krakowie i to w tym mieście i jego okolicach działa najaktywniej. Właśnie ukazała się, nakładem Wydawnictwa Literackiego, jej nowa książka – Wisła. Przewodnik dla dużych i małych. O nią i nie tylko pytał autorkę Leszek Naziemiec.
Leszek Naziemiec: Bardzo się cieszę, że napisałaś książkę o Wiśle. Także z tego powodu, że żyjemy w realiach walki o narrację i czuję, choć nie miałem wglądu w cały tekst, że stoisz po stronie przyrody. O czym jest ta książka i dla kogo? Czy to kontynuacja Drzewołazek?
Cecylia Malik: Napisałam książkę dla dzieci o Wiśle. Wydawnictwo Literackie poprosiło mnie o przewodnik, a ja poczułam, że to poważne wyzwanie. Jak napisać dzieciom o rzece, o Wiśle, mojej wielkiej fascynacji i miłości, którą poznaję od wielu lat? Więc powstał nie tyle przewodnik, co raczej próba opowiedzenia dzieciom rzeki, przekazanie im zachwytu i mojej fascynacji.
To zupełnie inna książka niż Drzewołazki, które są fikcją literacką. Drzewołazki, to opowiadanie o przygodach dzieciaków, które poznają baśniową Ludkę – dziewczynkę, personifikację duszy drzewa, nauczycielkę przyrody. Jest inspirowana Cosimo z książki Baron Drzewołaz Italo Calvino, ale trochę też mną. W Drzewołazkach jest przygodowo napisana instrukcja niezbędna do przygotowania skutecznego protestu w obronie przyrody. Zawarłam tam ważne dla mnie przesłania aktywizmu.
Przygoda i aktywizm są też w Wiśle. Bo to w końcu książka Cecylii! A ja ciągle mam jakieś przygody i jestem aktywistką. Ale tym razem to literatura non-fiction, czyli książka, z której dzieci mają się dużo dowiedzieć i która ma być bodźcem do dalszych poszukiwań. Są więc w niej bohaterzy i przygody, ale wszystko to jest prawdziwe. Jednym z najbardziej niezwykłych i fascynujących bohaterów książki Wisła jest Leszek Naziemiec. Ale też po prostu woda, troć wędrowna czy rybitwa rzeczna.
Tak, stanowczo jestem po stronie przyrody. A być po stronie przyrody, to też być po stronie ludzi, bo jesteśmy jej częścią.
L.N.: Z tego co wiem, pisząc Wisłę, mogłaś liczyć na wsparcie specjalistów. W jakich dziedzinach ich wiedza ekspercka okazała się najbardziej przydatna?
C.M.: Przy pisaniu pomagali mi przyjaciele z Koalicji Ratujmy Rzeki. Całość sprawdzał Jacek Engel z Fundacji Greenmind. O rybach uczyła mnie Alicja Pawelec z WWF i KRR i Paweł Augustynek Halny z Przyjaciół Raby i KRR, o ptakach – prof. Przemek Chylarecki z Fundacji Greenmind, o wodzie i powodziach – Roman Konieczny, a o flisakach i łodziach tradycyjnych – Ewa Ciepielewska. Bez nich z całą pewnością Przewodnik nie byłby tak kompleksowym źródłem wiedzy.
L.N.: Stworzyłaś projekt i kolektyw Siostry Rzeki. Działacie już od wielu lat. Czy możesz powiedzieć, jak to wszystko się zaczęło i co robicie teraz?
C.M.: Akcję Siostry Rzeki wymyśliłam dla Koalicji Ratujmy Rzeki w 2018 r. Na początku protestowałyśmy w obronie Wisły przed planowaną budową zapory w Siarzewie. Kolektyw, czyli grupę aktywistek broniących ostatnich naturalnych rzek w Polsce, założyłam z dziewczynami z grupy Matki Polki na wyrębie, z Anną Grajewską i Agatą Bargiel.
Siostry Rzeki działają już 6 lat. Robimy akcje wspólnie z Fundacją Greenmind i Koalicją Ratujmy Rzeki, ostatnio też z Pracownią na Rzecz Wszystkich Istot i Towarzystwem na Rzecz Ziemi, czyli najlepszymi obrońcami przyrody w Polsce.
Do kolektywu należy wiele wspaniałych artystek, np. malarka Grażyna Smalej (Siostra Rzeka Swelinia), Anna Chmiel (artystka sztuk wizualnych i malarka), Zosia Szyrajew (animatorka, artystka, która zajmuje się muzyką tradycyjną i wymyśliła dla nas wspaniałe pieśni). W naszym kolektywie są znakomite aktywistki: Paulina Poniewska, Anna Treit, Anuszka Łachowska, Joanna Biela-Gazda czy Katarzyna Pilitowska – łączy nas przyjaźń i wielka miłość do rzek. Wspierają nas też Bracia Potoki, bo nie byłoby Sióstr Rzek, gdyby nie mój mąż, Piotrek Dziurdzia, który przygotował dla nas wszystkie tabliczki protestacyjne.
Wymyślam i organizuję piękne protesty. O tak trudnych sprawach, jak obrona rzek i przyrody, opowiadamy przy pomocy obrazów i akcji, w które można się włączać, także twórczo. Przez te 6 lat kilkakrotnie broniłyśmy Wisły przed budową zapory w Siarzewie. Poza tym protestowałyśmy w obronie rzeki Sztoły. Zorganizowałyśmy też aukcję sztuki, by wesprzeć finansowo badających katastrofę na Odrze ekspertów z KRR. Kolejna inicjatywa, to obrona Odry, Wisłoki i mieszkańców wioski Myscowa w Beskidzie Niskim przed planowaną budową zbiornika Kąty-Myscowa. Bardzo ważnym projektem był cykl akcji w obronie wody – Obywatele dla Wody – do którego zaprosiła nas Fundacja Greenmind.
L.N.: Współpracujesz z całym gronem świetnych artystek i artystów, których prace oglądam i przeżywam. Czasem mam wrażenie, że obcuję z sacrum. Czy świadomość bycia przyrodą ma z tym coś wspólnego?
C.M.: W kolektywie Siostry Rzeki są znakomite artystki, o których wspomniałam już wcześniej. Współpracuję też z Maruną – Gosią Grodzką – projektantką, artystką i krawcową. Uważam, że świadomość bycia przyrodą ma w sobie coś z sacrum. Już samo to, że jest się częścią czegoś większego, niezmierzonego, daje do myślenia. Takie spotkanie z górą czy rzeką jest wielkim zachwytem, ale też tajemnicą. Może dawać doświadczenie duchowe, podobnie jak modlitwa. Duchowość jest dla mnie ważna. Wzrusza mnie do łez łania spotkana na drodze. Bycie w przyrodzie budzi zachwyt, a poczucie, że jestem jej częścią, daje mi ukojenie.
L.N.: Jak Twoim zdaniem wygląda przyszłość Wisły i Odry. Gdzie będziemy za 10 lat?
C.M.: Wisła i Odra będą czyste. Nawet w miejskich odcinkach będzie można się kąpać. Wiele fragmentów rzek zostanie zrenaturyzowanych, odsuniemy wały. Zapory będą rozmontowywane.
Zrozumiemy, że przyroda – lasy, mokradła, rozlewiska – są naszym ratunkiem na skutki zmiany klimatu.
L.N.: Pracujesz na uczelni. Co przekazujesz swoim studentkom i studentom?
C.M.: Chce im przekazać, że tylko Sztuka ich nie oszuka (śmiech) – hasło z obrazu Pawła Jarodzkiego. A tak trochę poważniej – że bycie artystą może nie daje pewnego zawodu (co jest pewne w naszych czasach?), ale może dać szczęście. Że warto robić to, co się kocha, z pasją i nie liczyć, co się opłaca, a co nie. Iść za najbardziej szalonymi marzeniami.
Uczę ich też, jaką moc może mieć sztuka, jak zwiększa oddziaływanie aktywizmu. Zachęcam do udziału w pięknych protestach. Pokazuję, że można uczyć sztuką, jak ważna jest przyjaźń i że warto działać wspólnie. Namawiam do zakładania kolektywów, wspierania się. Do zabawy. Do odnajdywania w sobie odwagi.
L.N.: Rzeki mogą rozlewać się na boki. Rzeki są czyste. Chcemy do tego dążyć. To takie proste. Dlaczego część ludzi chce grodzić je poprzecznie? Czego nie rozumieją?
C.M.: Pomysł przegradzania rzek jest niezgodny z dowodami naukowymi i rzeczywistością, bo istotą rzeki jest to, że płynie. Większość organizmów wodnych musi migrować. Łososie i trocie muszą płynąc z górskich potoków do morza i z powrotem. Kamienie i piasek muszą być wleczone przez rzekę, by mogła sobie wyścielać brzegi i dno.
Grodzenie rzeki to anachroniczny pomysł na produkowanie prądu – bardzo drogi, bo utrzymanie budowli hydrotechnicznych jest szalenie kosztowne finansowo. A straty w przyrodzie są niewspółmierne.
Rzeki niosą wodę pitną, najcenniejszy surowiec planety, więc powinniśmy skupić się na tym, żeby ścieki nie płynęły do rzek, ograniczyć ilość zużywanych sztucznych nawozów, orać pola równolegle, a nie prostopadle do brzegów, nie osuszać terenów rowami melioracyjnymi. Powinniśmy dbać o wodę jak o skarb i mieć świadomość, że skuteczniej zbiera się w lasach czy w mokradłach, w szerokiej dolinie rzeki niż w sztucznych zbiornikach.
Mam wrażenie, że teraz może uratować nas tylko opowiedzenie się po stronie przyrody. Jest tyle mądrych naukowców i ekspertów… Wystarczy ich posłuchać.
L.N.: Czy możesz wskazać jakiś pozytywny przykład ze świata, który mógłby nas zainspirować do walki o rzeki? Może jakiś film warty obejrzenia?
C.M.: Pozytywny przykład ze świata to obrona Magpie River, w Kanadzie, rzeki płynącej w północnej części prowincji Quebec. Ludność rdzenna, z pomocą aktywistów i władz lokalnych, obroniła ją przed dewastacją przez budowę wielkiej zapory i elektrowni wodnej. Pomogło nadanie rzece osobowości prawnej i potraktowanie jej jako przodka, członka rodziny, istoty żywej, która ma swoje prawa. A podstawowym prawem rzeki jest możliwość płynięcia bez przeszkód.
Lektura obowiązkowa to wspaniała książka Jana Mencwela Hydrozagadka oraz filmy: Do ostatniej kropli Ewy Ewart oraz DamNation.
L.N.: Jak spędzasz wolny czas? Jak ładujesz baterie?
C.M.: Idę nad rzekę. Najlepiej ładuję baterie w przyrodzie, np. gdzieś na Wiśle, ale wytchnieniem jest dla mnie również malowanie. Pomaga czas spędzony z bliskimi, z rodziną i przyjaciółmi. I muzyka. Ale wejść do rzeki, wspiąć się na drzewo, pogłaskać moją suczkę Orszi i przytulić synka to najlepsze sposoby.
L.N.: Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia… w rzece!