Gdańsk od kilku lat pracuje nad tym, by nie być zielonym w temacie zielonej retencji. Jak mu się to udaje?
Wody – mało i dużo
Przejawem zmian klimatu są wydłużające się okresy bezdeszczowe, przeplatane krótkimi, intensywnymi ulewami – tzw. opadami nawalnymi. Dobry przykład stanowią rozkłady opadów, które wystąpiły w Gdańsku w 2022 r. Roczne wartości stanowią ok. 75% średniego opadu z wielolecia 1991 – 2020 we wschodniej części Gdańska i ok. 70% w części zachodniej. Pozwala to cały rok określić jako suchy na granicy bardzo suchego (zgodnie z kryterium Kaczorowskiej, 1962). W ciepłym półroczu 2022 r. stacje pomiarowe zarejestrowały 5 dni z opadem IV stopnia. Mimo że cały rok określany jest jako suchy, trzy letnie epizody opadowe (15, 16 i 20 sierpnia) należą do dziewięciu największych w ostatnich 5 latach.
Warto wiedzieć: opady nawalne – do określania ich stopnia służy skala Chomicza. IV poziom w tej skali to opady, które wykraczają poza standardowe wartości projektowe kanalizacji deszczowej i najczęściej skutkują perturbacjami w działaniu systemu odwodnieniowego miasta. V stopień to opady o charakterze krytycznym, VI – największe deszcze nawalne.
Woda lejąca się z nieba wartkim strumieniem to zagrożenie dla funkcjonowania miasta. Ulice stają się nieprzejezdne, komunikacja miejska przestaje działać, a dostęp do szpitali i innych punktów krytycznych staje się mocno utrudniony. Z drugiej strony, brak wody również znacząco obniża jakość życia. Zieleń wysycha, woda zakwita (brak tlenu), a ludzie odczuwają niepokój. Dostrzeżenie zależności między przyrodą a potrzebami dobrze funkcjonującego miasta, dało włodarzom Gdańska pierwszy sygnał do systemowego wprowadzania zielonej retencji.
ZIELONE ŚWIATŁO DLA ZIELONEJ RETENCJI
W przypadku Gdańska, poza zamianami klimatu, istnieją dodatkowe czynniki ryzyka powodziowego, jak choćby specyficzne ukształtowanie terenu, zbliżone do miasteczek górskich (różnica między najwyżej a najniżej położonym punktem to 180 m.). Gdańsk jest szczególnie narażony na skutki intensyfikujących się pod wpływem zmian klimatu ekstremalnych zjawisk pogodowych, dlatego uznano, że tradycyjna, podziemna sieć i zbiorniki retencyjne to za mało. Działania zaczęto się od przeprowadzenia panelu obywatelskiego. Efektem spotkania urzędników z mieszkańcami – we wspólnym celu, jakim było określenie potrzeb i wypracowanie jak najlepszych sposobów zarządzania wodą – było m. in. przyzwolenie na realizacje obiektów małej retencji, uzupełniających istniejącą do tej pory sieć zbiorników retencyjnych.
„Chodzi o to, by deszczówkę kierować najpierw na tereny zielone, a dopiero jej nadmiar do sieci kanalizacyjnej” tłumaczy Ryszard Gajewski, prezes Gdańskich Wód, spółki miejskiej odpowiedzialnej za ochronę przeciwpowodziową. „Przy takim podejściu ukształtowanie terenowe Gdańska przestaje być tylko czynnikiem ryzyka, a staje się potencjałem. Wykorzystujemy je, bo zagłębienia i obniżenia terenowe to naturalne obiekty małej retencji miejskiej” dopowiada.
MODA NA OGRODY DLA WODY
W krótkim czasie Gdańsk opanował sztukę projektowania ogrodów deszczowych tak, by mogły stać się rozproszonymi, małymi zbiornikami retencyjnymi. Ich głównym zadaniem jest zbieranie i wykorzystywanie deszczówki z pobliskich terenów, w tym z powierzchni utwardzonych. Najlepszym źródłem jest dla nich woda z dachów i chodników, z przydomowych podjazdów i parkingów. To jednocześnie małe zbiorniki retencyjne i naturalne filtry. Zatrzymują nie tylko deszczówkę, ale także niesione przez nią zanieczyszczenia (np. metale ciężkie oraz związki azotu i fosforu).
W Gdańsku wykształciła się pewnego rodzaju moda na ogrody deszczowe, które są symbolem szerszej, systemowej polityki zagospodarowywania wód opadowych. „Od samego początku naszych działań zależało nam na tym, żeby osiągnąć rzeczywistą zmianę w postrzeganiu i traktowaniu wód opadowych i zintegrować wszystkie procesy miejskie po to, by osiągnąć satysfakcjonujący efekt na dużą skalę. Demonstracyjne ogrody deszczowe stały się pewnego rodzaju dźwignią, która przyspieszyła zmianę w planowaniu inwestycji czy eksploatacji istniejących terenów zielonych. Kluczem stało się myślenie o wodzie opadowej i znajdowaniu dla niej miejsca w tkance miejskiej już na etapie planistycznym, a później projektowym” tłumaczy Gajewski.
W trosce o bezpieczeństwo przeciwpowodziowe, w Gdańsku obowiązują jedne z najbardziej rygorystycznych zasad zagospodarowywania wód opadowych dla działalności inwestycyjnej. Już w planach zagospodarowania przestrzennego wpisywane są specjalne wymogi, dotyczące retencji wód opadowych, które uszczegóławiane są wydawanych warunkach technicznych.
Dzięki temu inwestorzy są zobligowani do dbania o należyte odprowadzanie wody, a w Gdańsku coraz częściej powstają budynki wykorzystujące małą retencję. „Zachęcamy, do korzystania z dóbr zielonej retencji. W samym 2022 r. uzgodniliśmy projekty powierzchniowej retencji, która będzie w stanie pomieścić blisko 130 000 m3 wody” mówi Ryszard Gajewski.
NIE TYLKO OGRODY SĄ DOBRE DLA WODY
Adaptacja do zmian klimatu to nie tylko nowe inwestycje, ale też przystosowanie już istniejącej infrastruktury do dynamicznych warunków. „Wody opadowe, które wcześniej, poprzez wpusty uliczne, w całości przejmowała podziemna sieć kanalizacji deszczowej, przekierowujemy teraz na tereny zieleni” tłumaczy Ryszard Gajewski. Dzięki odpowiednio obniżonym i wyprofilowanym krawężnikom część deszczówki z kilkudziesięciu gdańskich ulic spływa do niecek trawiastych, odciążając tradycyjną sieć. „Jeżeli nie zatrzymamy wody w miejscu opadu, to nastąpi jej szybki spływ do kanalizacji. Przepustowość zostanie przekroczona i dojdzie do wybijania studzienek. Kierowanie wody na zieleń wypłaszacza fale dużego napływu. Dzięki temu kanalizacja może sobie lepiej poradzić z jej nadmiarem. Obiekty tzw. mikroretencji sprawdzają się zarówno w przypadku ekstremalnych deszczy, jak i w okresach suszy. Przejmują nadmiar wody podczas ulew i magazynują ją na czas niedoboru opadów” tłumaczy Gajewski.