Sierpień to miesiąc, w którym nawet kilkuset zimowych pływaków zaczyna się przygotowywać do otwarcia sezonu w Polsce. Pomimo upałów, dzień zaczyna się skracać, a i poranki bywają chłodne. To najlepszy czas, by rozpocząć treningi. Dziś mamy już wrzesień, a więc tym bardziej aura sprzyja uprawianiu tego sportu. Posłuchajmy zatem rozmowy z twórcą cyklu zimowych zawodów pływackich. Znamy się z Łukaszem od wielu lat i jestem pewien, że podzieli się z nami wieloma ciekawostkami dotyczącymi jego pasji. Rozmowę z Łukaszem Tkaczem prowadzi Leszek Naziemiec.
Leszek Naziemiec: Jesteś twórcą i koordynatorem przedsięwzięcia Ice Cup Poland. Zanim przejdziemy do samego pucharu, prosiłbym, abyś przybliżył czytelnikom tematykę pływania zimowego. Na czym polega ten sport?
Łukasz Tkacz: Co do zasady, pływanie zimą bardzo przypomina pływanie znane czytelnikom z letnich igrzysk olimpijskich. Mamy identyczne stroje pływackie i podobne dystanse do pokonania. Różni nas temperatura wody i brak ograniczeń architektonicznych. Nie potrzeba nam wielkich hal sportowych i krystalicznie czystej wody – wystarczy większa sadzawka, która może być na przysłowiowym końcu świata. Co do temperatury, to pływamy w takiej, jaką uraczy nas przyroda… Może to być nawet woda o temperaturze ujemnej (-0,5°C; zawody w Pucku 9 grudnia 2023 r.), jak również upalnej – 11°C (11,5°C; zawody w Łodzi 4 listopada 2023 r.). Można zażartować, że sam sport nie jest żadną nowością. Novum są warunki, w których się odbywa.
L.N.: Jakie są zasady Ice Cup Poland? Kto może w takich zawodach uczestniczyć?
Ł.T.: Odpowiem trochę przewrotnie, że w Ice Cup Poland mogą uczestniczyć jedynie ci, którzy chcą to zrobić… Pierwszym i najważniejszym kryterium jest „chęć”. Drugą kwestią jest ograniczenie dotyczące stroju pływackiego, który musi być stricte letni – zabronione jest startowanie w tych wykonanych z neoprenu. Oczywiście, jeśli mamy problemy zdrowotne, np. krążeniowe, warto nasz pomysł skonsultować ze specjalistą, ponieważ jednym z formalnych wymogów ICP jest zgoda lekarza na udział w tego typu zawodach. Co do wieku – dolna granica wynosi 16 lat (konieczna jest zgoda opiekuna prawnego).
L.N.: Załóżmy, że pływam dwa razy w tygodniu rekreacyjnie na pływalni. Co mam zrobić, by stać się pływakiem zimowym?
Ł.T.: Oj, to temat rzeka… Postaram się zebrać podstawy. Dobrym początkiem jest morsowanie. Pozwala to poznać reakcje swojego organizmu na kontakt z „rześką” wodą. Mamy wypracowany schemat klubowy, w którym zaczynamy z nowicjuszami od jednej minuty w wodzie. Te 60 sekund wystarczy, aby ogarnęli umysłami to, co się właśnie wydarzyło, czyli chwilowe bóle mięśni (łydek, grzbietu, przedramion) oraz wyrównali i uspokoili oddechy. Z wieloletnich obserwacji mogę powiedzieć, iż większość ludzi wycisza się po 40 sekundach w wodzie. Przy każdym następnym wejściu dokładamy kolejną minutę. Oczywiście, są osoby, nawet całkiem sporo, które mogą zacząć od razu od 10 minut, bo adaptacja do zimna jest sprawą bardzo indywidualną – dlatego na treningach klubowych wybieramy metodę powolnej adaptacji.
Lepiej „odporną” osobę prowadzić małymi kroczkami, niż nieodporną zbyt szybko i zabić jej entuzjazm do tego pięknego sportu. Bóle mięśni i paznokci mijają wraz z postępującą adaptacją i może się okazać, że już przy 3 wejściu są o niebo mniejsze – najważniejsza jest systematyczność. Po osiągnięciu 5 minut w wodzie zaczynamy pływać – należy pamiętać, że zasad fizyki nie da się oszukać i przemieszczając się, znacznie szybciej oddaje się ciepło i pomimo tego, że wykonuje się pracę, to ilość energii, którą się traci, jest wtedy znacznie wyższa niż w przypadku stania w bezruchu.
Teraz trochę o bezpieczeństwie:
- zawsze warto pływać, używając boi asekuracyjnej – w trudnych sytuacjach można się jej złapać i odpocząć, i rzecz najważniejsza, w przypadku poważnego kryzysu oznacza miejsce, w którym jesteś pod wodą (ratownicy nie muszą tracić cennego czasu na poszukiwania);
- pływanie z osobą towarzyszącą poprawia komfort psychiczny, ale również zapewnia wsparcie np. przy ubieraniu.
L.N.: Na jakich dystansach pływa się zawody? Jak jest budowana punktacja?
Ł.T.: Dystanse w ICP kształtują się między 25 a 1000 m. Standardowo wyścigi odbywają się na 25, 50, 100, 250, 500, 750 i 1000 m. Opracowane zasady pozwalają rozgrywać zawody na niestandardowych dystansach, np. 350 m. Dystanse do 250 m polecałbym nowicjuszom. Dodam, że nie należy się zrażać swoim czasem w porównaniu do zwycięzcy – bardzo często na krótkich dystansach możemy podziwiać profesjonalnych pływaków, znanych z występów na Mistrzostwach Polski, Europy, a nawet Świata, które odbywają się na standardowych pływalniach.
Punktacja w klasyfikacji generalnej obejmuje sumę zdobytych punktów z połowy zawodów danego sezonu + 1 – przykładowo, na 10 zawodów jest to 6 najlepszych rezultatów. Na wynik z danych zawodów mają wpływ dystans oraz temperatura wody – oczywiście im zimniejsza, tym więcej punktów. Pełną informację można uzyskać pod adresem www.icp.pl/zasady/.
L.N.: Czy to ryzykowny sport? Czy zawodnicy wpadają w groźną hipotermię?
Ł.T.: Hipotermia jest nieodłącznym towarzyszem zimowego pływania. A czymże ona właściwie jest? W wielkim skrócie to stan, w którym organizm musi podjąć dodatkowe kroki, aby przywrócić prawidłową temperaturę ciała, np. poprzez drżenie mięśni. Medycyna opisuje 3 stopnie hipotermii (spotyka się również 5-stopniową skalę). Dla zimowych pływaków bardzo ważne jest nieprzekraczanie drugiego stopnia – to granica, zza której jesteśmy jeszcze w stanie samodzielnie lub z niewielką pomocą wrócić do „normalności”.
Od strony regulaminowej w Ice Cup Poland wprowadzonych zostało kilka obostrzeń, takich jak np. klasy sportowe, które prowadzą zawodnika przez kolejne etapy, nie pozwalając nowicjuszom wystartować na dłuższych dystansach. Ograniczony jest również do 25 minut maksymalny czas przebywania w wodzie. Każde zawody muszą być zabezpieczone przez zespoły ratowników wodnych oraz ratowników medycznych z karetką. Cała reszta jest w głowie zawodnika. Trzeba zdać sobie sprawę, że poniżej określonej temperatury i podczas odpowiednio długiego czasu ekspozycji, ilość wytworzonego na skutek pracy mięśni ciepła będzie mniejsza niż ilość odebrana przez wodę.
Szybkość utraty ciepła jest sprawą bardzo indywidualną i ma na nią wpływ wiele czynników, m.in. temperatura wody, ilość i jakość tkanki tłuszczowej, dyspozycja. Pamiętać należy, że woda przewodzi ciepło około 25 razy szybciej od powietrza. Na skutek naszej skomplikowanej anatomii obliczenie, jaka jest różnica wpływu wody o temp 7°C a tej o temp 3°C jest szalenie trudne, o ile nie niemożliwe. Bardzo często spotykanym widokiem są skrajne postawy, tzn. przy temperaturze wody np. 5°C jeden wyjdzie po 20 min, założy klapki i pójdzie na spacer, a drugi po zaledwie 12 będzie „trząsł się jak galareta”, prosząc o pomoc w ubieraniu się.
Dlatego ważne jest w tej dyscyplinie, aby nie sugerować się osiągnięciami innych, bo kluczowe jest poznanie własnych ograniczeń i reakcji ciała na zimną wodę. W zimowym pływaniu powiedzenie „każdy jest kowalem własnego losu” jest bardzo dosłowną maksymą – żaden sędzia ani ratownik nie wie, co dzieje się w głowie zawodnika, a tam przecież wola walki może już gasnąć. Każdy rozsądny człowiek może samodzielnie zniwelować ryzyko związane z negatywnymi skutkami hipotermii. Ważne, aby poczytał o niej – poznał jej stadia, skutki i sposób postępowania oraz słuchał swojego ciała.
Kończąc o hipotermii, dodam, że podczas mojej 12-letniej amatorskiej przygody z zimowym pływaniem byłem świadkiem kilku interwencji służb ratowniczych i za każdym razem były one skutkiem złych decyzji samego pływaka – wybranie zbyt długiego dystansu czy zbyt późna decyzja o wezwaniu pomocy… Można więc zaryzykować stwierdzeniem, że jest to w miarę bezpieczna dyscyplina sportu.
L.N.: Czy bezpieczne są zawody organizowane zimą na rzekach?
Ł.T.: Rzeki są bardzo wymagającą areną do przygotowania zawodów. Pierwszym poważnym problemem jest nurt wody – jeśli jest on silny, może znosić zawodników poza obszar mety. Kolejnym bardzo częstym problemem jest ograniczona możliwość wyjścia na brzeg (strome, śliskie brzegi lub gęsta roślinność na nich), szczególnie w sytuacji, gdy 1000 m płynie się ciągiem, bez dzielenia trasy na pętle. Poważny problem stanowią również pozostałości ludzkiej ingerencji – beton, pręty zbrojeniowe, elementy samochodów, wraki statków.
Z drugiej strony rzeka nie zamarza tak szybko, jak stawy, więc mamy większe okno czasowe na wybranie terminu zawodów. Jest również ogromna, dodatnia wartość estetyczna – rzeka zimą oferuje bajecznie piękny plener. Więc przy założeniu, że odpowiednio przygotujemy trasę zawodów, zabezpieczenia i przerobimy scenariusze postępowania w sytuacjach awaryjnych, zawody na rzece będą równie bezpieczne, jak w stawie, a frajda uczestnika nieporównywalnie większa.
L.N.: Co Tobie osobiście daje pływanie zimowe? Dlaczego to robisz?
Ł.T.: Zimowe pływanie to dla mnie odskocznia od wygodnego życia mieszczucha i jego codziennych problemów. Wraz z ekipą z Klubu Sportowego Silesia Winter Swimming część treningów robimy w weekendy, prawie w środku nocy, czyli o 7 rano. Często, a w zasadzie za każdym razem, muszę walczyć z głosem w mojej głowie, który kusząco szepcze „dziś nie idź, dziś się wyśpij”. No i nie ma co ukrywać, kilka razy uległem. W zimnej wodzie przebywam zawsze powyżej 20 minut, więc wychodząc mam hipotermię pomiędzy opisywanym w medycynie pierwszym a drugim stadium. Dzięki temu znikają myśli o bólu życia codziennego, bo w głowie jest miejsce tylko na jedną, najważniejszą sprawę – ogrzać się.
W takim stanie uwielbiam pójść w swoich zielonych „laciach” na długi spacer po śniegu. Po powrocie do domu czuję potężny zastrzyk energii, porównywalny do efektów zażycia stymulantów farmakologicznych, i wtedy zazwyczaj biorę się za sprzątanie mieszkania. Oczywiście, jeśli jestem na zawodach, to bardzo chętnie korzystam z drogi na skróty w ogrzaniu ciała, czyli sauny. Pozwala to w kilka minut wrócić do „normalności”, dzięki czemu mogę oglądać straty innych uczestników. A jeśli już wspomniałem o zawodach, to zimowe pływanie daje mi możliwość obcowania z ludźmi, z którymi łączy mnie wspólna, niełatwa pasja.
A co ciekawe, są to osoby z różnych środowisk, pracujące w bardzo różnych zawodach. Kiedy stoimy w kąpielówkach, nie ważny jest status społeczny, bo za chwilę milioner, profesor, lekarz czy operator wózka widłowego będą tak samo przeżywać ból powrotu do normalnej temperatury ciała. Jest jeszcze aspekt ekonomiczny – długotrwała ekspozycja na zimno i związana z tym adaptacja pozwala zaoszczędzić na ubraniach, bo wystarczą letnie buty, długie spodnie, koszulka, wiosenna kurtka i człowiek jest gotowy wyjść nawet na ostry mróz. A że jestem osobą bardzo związaną z wodą, to pływanie lodowe pozwala mi wydłużyć sezon, dając możliwość podziwiania z wody piękna wszystkich pór roku.
L.N.: Czy masz swoją ulubioną trasę pływacką, może przeprawę, którą wspominasz?
Ł.T.: Miałem okazję uczestniczyć w projekcie „Odyseja wiślana”, wymyślonym przez mojego przyjaciela Leszka Naziemca. Przepłynęliśmy ramię w ramię całą Wisłę, od zbiornika Goczałkowickiego, aż po ujście do morza w Mikoszewie. Zajęło nam to 2,5 roku. W tym okresie prawie każdy wolny dzień był poświęcony Wiśle… Miałem okazję podziwiać jej różnorodność: od wąskiej rzeczki, przez płytki kamienisty odcinek, rozlewisko szerokości 2,5 km przed Włocławkiem, aż po bezkres na horyzoncie przy ujściu do morza.
A że mieszkam w wielkim, betonowym mieście i mam już trochę wiosen na karku, jestem po prostu oczarowany zachwycającą przyrodą, która w większości przypadków prowadzi nas z dala od cywilizacji. W pamięci mam bogactwo różnorodnych obrazów: Wisłę, na którą pada śnieg, Wisłę w czasie ulewy, która ogranicza widoczność do kilku metrów, Wisłę o wschodzie i zachodzie słońca, w ciemnościach zimowego wieczoru, Wisłę, na którą wieje tak mocno, że tworzą się fale z grzywami, których szczyty porywa wicher. Myślę, że gdyby było dane zobaczyć to panu Adamowi Mickiewiczowi, opisom nie byłoby końca.
Podczas Odysei było mi dane poznać wielu ciekawych ludzi, dla których Wisła to coś więcej niż tylko rzeka – oni żyją jej życiem. Od kilku lat prowadzę projekt „Wyprawy ku wodzie”, w ramach którego zabieram pływaków na różne odcinki Wisły, aby mogli doświadczyć chociaż namiastki tego, czego doświadczyliśmy z Leszkiem. Wyprawy organizowane są zawsze w połowie czerwca. Stan rzeki jest wtedy w miarę stabilny, a temperatura wody pozwala pływać długie, kilkugodzinne odcinki – wszystkich chętnych zapraszam do śledzenia profilu na facebooku.
L.N.: Czy masz wizję, jak powinien w przyszłości funkcjonować Ice Cup Poland i pływanie w Polsce?
Ł.T.: Jeśli mam opowiedzieć o przyszłości, to może warto zacząć od tego, jak to się zaczęło… W grudniu 2010 roku, będąc w pracy, rzuciłem na głos „spróbowałbym może morsowania”. Siedząca obok Sylwia Naziemiec odparła: „Mój chłop pływa w zimnej wodzie, więc mogę cię z nim umówić” i tak poznałem Leszka Naziemca, Marka Grzywę, Artura Kubicę i Andrzeja Lampę – oni już wtedy startowali w Czechach. Pierwszy mój start na zawodach w zimowym pływaniu to 15 stycznia 2011 r. w Nachodzie (dystans 250 m), po którym stwierdziłem, że ten sport jest super. Wspólnie z chłopakami zaczęliśmy jeździć po Czechach i zdobywać doświadczenie w pływaniu zimowym.
Czesi już wtedy zrzeszali setki pływaków w kilkunastu klubach sportowych. Po kilku latach takich podróży, snując marzenia o polskim odpowiedniku pucharu, postanowiliśmy zorganizować pierwsze w Polsce zawody na dystansie 1 km. Dnia 26 lutego 2014 r. stawili się na starcie wszyscy polscy pływacy, gotowi w tamtym momencie zmierzyć się z tym wyzwaniem – czyli całe 4 osoby. Kolejnym krokiem było założenie w 2015 r. Klubu Sportowego Silesia Winter Swimming, aby posiadać osobowość prawną, co zapewniło poważniejsze traktowanie przez różnego typu instytucje.
Kamień węgielny pod ICP położyłem 25 września 2016 r., publikując na facebookowym profilu Klubu komunikat o treści „Tworzymy polską ligę zimowego pływania Ice Cup Poland. Zapraszamy do współpracy wszystkich Organizatorów zawodów w zimowym pływaniu”. Pierwszy sezon ICP to 2016/2017, gdzie do pucharu przystąpiło tylko 2 organizatorów: Katowice i Świętochłowice. Z uwagi na brak zainteresowania nie organizowano kolejnych sezonów, niemniej ja ciągle prowadziłem rozmowy i namawiałem na utworzenie Pucharu.
Kolejny krok milowy w rozwoju miał miejsce 12 września 2020 r. w Miejskim Domu Kultury w Dęblinie. Przy ogromnej pomocy i zaangażowaniu Piotra Świtaja odbyło się tam zebranie organizatorów zawodów w zimowym pływaniu, na którym udało mi się namówić większą grupę do zrzeszenia w Ice Cup Poland i ruszyło.
Na chwilę obecną mamy 10 stałych organizatorów i ciągle prowadzimy rozmowy z chętnymi do przystąpienia. W tym roku została utworzona Rada ICP, w skład której wchodzą przedstawiciele organizatorów będący również czynnymi zawodnikami. Na spotkaniach Rady zapadają decyzje o kształcie Pucharu i 1 sierpnia 2024 r. udostępniliśmy opracowaną wspólnymi siłami aktualizację regulaminu ICP. Dzięki zebranym ze składek członkowskich funduszom mamy możliwość dalszego rozwoju i na sezon 2024/2025 zamówiliśmy cały informatyczny kombajn – platformę do zarządzania Pucharem: od zapisów aż do naliczania punktów i publikacji wyników.
A co do mojej wizji to Ice Cup Poland? Ma pozostać strefą dla wszystkich zimowych pływaków, począwszy od nowicjuszy, kończąc na zawodowych pływakach basenowych, zmierzając w kierunku profesjonalizacji zawodów od strony technicznej. Marzy mi się, aby Puchar składał się z 20 rund, aby pokryć zawodami cały zimowy kalendarz. Ku temu zmierzamy.
L.N.: Dziękuję za rozmowę!