W ciągu ostatnich lat coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawia się słowo antropocen i powoli wszyscy się do niego przyzwyczajamy, jak do wielu innych neologizmów, znaków naszych czasów. Słowo to weszło do powszechnego obiegu w polityce, sztuce czy publicystyce. Ja również stosuję je dość swobodnie, w zasadzie nie zastanawiając się głębiej, jaki jest jego formalny status. Czy jest to termin powszechnie uznany w środowisku naukowym? Okazuje się, że niekoniecznie, o czym właśnie zadecydowała grupa kilkunastu geologów z Międzynarodowej Komisji Stratygrafii (ICS, ang. International Commission on Stratigraphy). W tym miesiącu zapadła decyzja o nieuznaniu antropocenu za epokę w historii Ziemi.
Kto decyduje o epokach geologicznych?
Głównym organem regulującym geologiczną skalę czasu jest Międzynarodowa Komisja Stratygrafii (ICS, ang. International Commission on Stratigraphy) – największe ciało naukowe Międzynarodowej Unii Nauk Geologicznych. Jednym z jej podstawowych zadań jest ustalenie standardowej dla całego świata tabeli stratygraficznej. Jest to schemat historii Ziemi obrazujący następujące po sobie okresy geologiczne i układy warstw skalnych. Obejmuje niemal 4,6 mld lat i dzieli historię naszej planety na ery, okresy i epoki.
Według aktualnego kalendarium nasz świat znajduje się obecnie w holocenie, który rozpoczął się 11,7 tys. lat temu, wraz z ostatnim cofnięciem się wielkich lodowców. Zmiana chronologii w celu stwierdzenia, że przeszliśmy do antropocenu, oznaczałaby uznanie, że wywołane przez człowieka zmiany w warunkach geologicznych były na tyle głębokie, że zakończyły holocen. Czy mamy wystarczające uzasadnienie, aby zaznaczyć transformację planety przez ludzkość osobnym rozdziałem w historii Ziemi, antropocenem lub epoką ludzką?
Złoty gwóźdź, czyli kamień milowy kończący epokę
Termin antropocen został przyjęty jako nazwa okresu w historii geologicznej Ziemi, w którym ludzkość stała się siłą napędową zmieniającą świat. Propozycja ta ma swój początek w 2009 r., kiedy ICS powołała Grupę Roboczą ds. Anropocenu (AWG) w celu zbadania, czy niedawne zmiany planetarne zasługują na odrębne miejsce na geologicznej osi czasu. W skład grupy wchodzi ponad trzydziestu uznanych naukowców z ośrodków na całym świecie.
Przez kilkanaście lat Grupa badała, czy i (ewentualnie) kiedy świat przeszedł z holocenu w nową epokę zdefiniowaną przez globalny wpływ ludzkości. W 2016 r. stwierdziła w głosowaniu, że takie przejście faktycznie nastąpiło i miało miejsce w latach 50. XX w., wraz z powojennym wzrostem gospodarczym i gwałtownym wzrostem zużycia paliw kopalnych. Uznano, że najlepszą datą rozpoczęcia nowego okresu będzie rok 1950.
Aby umocować swoją tezę, Grupa musiała znaleźć obiekt, fizyczne miejsce, które wyraźnie wskazywałoby na epokową zmianę. Na przykład takie złoże geologiczne, jak warstwa irydu pomiędzy glinami formacji El Haria w tunezyjskim mieście El Kef, pozostawiona przez uderzenie asteroidy (co przyczyniło się do zagłady dinozaurów) i która wyznaczyła koniec okresu kredowego 66 mln lat temu. Taki dowód w literaturze anglojęzycznej fachowo nazywany jest GSSP (Global Boundary Stratotype Section and Point), a potocznie nosi nazwę złotego gwoździa (ang. golden spike), co można porównać do naszego kamienia milowego.
I tu, cały na biało (dosłownie), wchodzi wątek wodny
Przez ostatnie pół dekady o miano złotego gwoździa dla holocenu i antropocenu rywalizowało 12 miejsc z 5 kontynentów i różnych środowisk, chociaż w znakomitej większości reprezentujących środowiska wodne. Wśród kandydatów na GSSP znalazły się trzy jeziora (Searsville w USA, kanadyjskie Crawford i chińskie Sihailongwan), dwa obszary morskie (Basen Wschodniej Gotlandii i japońska zatoka Beppu), dwie rafy koralowe (Flinderska i West Flower Garden Bank), zatoka San Francisco, równina lodowa na Półwyspie Antarktycznym, jaskinia Ernesto w Północnych Włoszech, torfowisko Śnieżka w polskich Sudetach (nasz krajowy kandydat!), a nawet obszar miejski – Karlsplatz w Wiedniu.
Ostateczny wybór padł na jezioro Crawford. To głęboki (24 m), meromikryczny zbiornik położony na obszarze chronionym w prowincji Ontario w Kanadzie. Osady gromadziły się na jego dnie przez wieki w nienaruszonych warstwach, a ich analiza geochemiczna pozwoliła na odtworzenie historii tego obszaru oraz trendów i źródeł zanieczyszczeń na przestrzeni ostatnich około 150 lat.
Osady jeziora ujawniły warstwy białych kryształków kalcytu, które wytrącają się w jeziorze podczas letnich zakwitów glonów, zasilanych składnikami odżywczymi ze spływu nawozów i innej działalności człowieka. Mniej więcej od 1950 r. w osadach obserwowany jest dramatycznie szybki wzrost zawartości cząstek pochodzących ze spalania węgla w procesach przemysłowych, w tym w produkcji stali w pobliskiej odlewni Hamilton. Wykazano także wzrost zawartości plutonu na skutek testów nuklearnych, izotopów azotu w wyniku stosowania nawozów oraz zmiany składu chemicznego opadów, tzw. kwaśnych deszczów. Co ciekawe, naukowcy kwestionują wiarygodność datowania antropopresji na podstawie obecności mikroplastiku w osadach, gdyż jego cząsteczki okazały się na tyle mobilne, że znajdowano je w warstwach datowanych nawet na XVIII w.
Antropocen jeszcze nie teraz – nadal jesteśmy w holocenie
Jesienią 2022 r. grupa AWG przedłożyła swoją propozycję dotyczącą antropocenu pod głosowanie kolejnym organom ICS. Uznanie wniosku wymaga bowiem zatwierdzenia przez trzy kolejne komitety Międzynarodowej Unii Nauk Geologicznych liczbą przynajmniej 60 proc. głosów. Geolodzy jednak od początku dyskusji byli głęboko podzieleni w kwestii uznania antropocenu za odrębną epokę, a akceptacja wniosku wcale nie była oczywista. I faktycznie, na początku marca tego roku, w czasopiśmie Science ukazał się artykuł, który potwierdził, że panel geologów Podkomisji ds. Stratygrafii Czwartorzędowej ICS odrzucił w głosowaniu propozycję zakończenia holocenu i zainaugurowanie antropocenu (12 głosami przeciwnymi na 18 członków głosujących, przy 2 wstrzymujących się).
Wprawdzie nawet przeciwnicy propozycji uznania antropocenu nie mają wątpliwości, że wpływ człowieka na naszą planetę, w tym zmiana klimatu, jest ogromny, jednak niektórzy uważali, że proponowany wyznacznik epoki – około 10 cm osadów z kanadyjskiego jeziora Crawford – nie jest wystarczający do jej zdefiniowania. Kwestionowali też możliwość określenia konkretnej daty jako początku wieloaspektowego wpływu ludzkości na planetę.
Nawet jeśli geolodzy nie zaprzeczają, że nasza era wyróżnia się na tle innych okresów w dziejach Ziemi, to zakwalifikowanie antropocenu jako odrębnej epoki na geologicznej skali czasu wymaga bardziej szczegółowego i jednoznacznego zdefiniowania. Organizacja stosuje bardzo rygorystyczne kryteria, co ma zapewnić utrzymanie wspólnych, światowych standardów opisywania historii planety. Przede wszystkim, zgodnie z zasadami stratygrafii, każdy przedział czasu ziemskiego wymaga określenia jasnego, obiektywnego punktu początkowego, obowiązującego na całym świecie. Zaproponowana na punkt startowy przez grupę AWG połowa XX w. dla kilku członków komitetu okazała się niewystarczająca i zbyt ograniczona. A dlaczego nie uznać za niego początków rolnictwa? A co z rewolucją przemysłową? Kolonizacją Ameryk i Australii?
Wśród przeciwników uznania antropocenu za nową epokę pojawiały się też głosy, że cały proces niepotrzebnie miał charakter polityczny i był nagłaśniany w mediach. W okresie, kiedy geolodzy zastanawiali się nad definicją antropocenu, inni naukowcy, a także artyści, pisarze czy politycy przyjęli ten termin bez czekania na jego formalne uznanie. Niektórzy stosują go do określenia początku jakiegokolwiek wpływu człowieka na Ziemię, począwszy od początków rolnictwa 12 tys. lat temu, inni do określenia zmian, które rozpoczęły się kilka tysięcy lat temu, gdy ludzie rozwinęli umiejętność wycinania lasów i budowania konstrukcji. Każdy wykorzystuje pojęcie antropocenu dla swoich własnych celów, nie bardzo przejmując się brakiem jego formalnej definicji.
Jeśli nie epoka, to może wydarzenie
Zwolennicy antropocenu będą teraz musieli poczekać co najmniej dekadę, zanim propozycja Grupy AWG będzie mogła zostać ponownie rozpatrzona. Tyle wynosi ustanowiony przez ICS okres karencji. Co prawda antropocen nie został formalnie uznany przez geologów, ale z nami pozostanie. Wszedł już do powszechnego użytku, codziennej komunikacji, funkcjonuje w sztuce, publicystyce, a nawet nauce. Pojawiają się głosy, że być może powinien zostać uznany za wydarzenie. W języku geologii to nieformalny termin, który nie wymaga określenia dokładnego, globalnego punktu wyjścia, nie pojawia się na oficjalnej osi czasu i żadna komisja nie musi zatwierdzać daty jego rozpoczęcia.
Wiele z ważnych zdarzeń na naszej planecie ma rangę wydarzenia, w tym trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów, ruchy górotwórcze, Wielkie Wydarzenie Utleniania (GOE) spowodowane masową produkcją tlenu przez sinice, które miało miejsce 2,4–2,1 mld lat temu czy Zdarzenie Wielkiej Ordowikowej Bioróżnorodności (GOBE), czyli wybuchu bioróżnorodności około 466 mln lat wstecz.
Mimo głosów kwestionujących 10 cm osadów z jeziora Craword jako złotego gwoździa antropocenu, zapisane w nich ślady działalności człowieka są wyraźne i niepodważalne. Nie ma powrotu do stanu, w którym planeta była 100 lat temu. Zmiany w jej systemach są nieodwracalne. Nasz wpływ na planetę pozostanie widoczny i nie ma żadnych wątpliwości, że będzie rozpoznawalny w zapisie geologicznym w przyszłości. O tym, jak go zaklasyfikować, zdecydują już kolejne pokolenia.
Zdj. główne: James St. John/flicker