Rzeki uwięzione pod miastami

Rzeki uwięzione

Spośród licznych ekosystemowych usług świadczonych przez rzeki, które decydowały o zakładaniu nad nimi miast, w XIX w. szczególnie ważna stała się ich funkcja odbiornika ścieków. Wraz z rewolucją przemysłową, zwiększającą asortyment ścieków, ale też napędzającą urbanizację, ich ilość wzrosła na tyle, że przekroczyła zdolności samooczyszczania się rzek, stawiając pozostałe usługi pod znakiem zapytania. Skażone rzeki przestały być źródłem wody pitnej, miejscem uprawiania rybactwa czy rekreacji, a czasem niemożliwe było użycie ich nawet do poboru wody przemysłowej czy kruszywa.

Utrata możliwości świadczenia pewnych usług to jedno, ale zanieczyszczone rzeki stają się też przyczyną poważnych problemów – estetycznych i zdrowotnych. Przełom XIX i XX w. to także okres rozkwitu ruchów higienicznych i mikrobiologii, a tym samym wzrostu świadomości o roli wody w przenoszeniu zarazków. Problemy te potęgowały się w czasie powodzi, kiedy zanieczyszczone rzeki wylewały, zwiększając zagrożenie epidemiologiczne. Tymczasem już w starożytnym Rzymie wiedziano, że kanał odprowadzający zanieczyszczone wody wcale nie musi być odkryty, a nieestetyczne ścieki można ukryć pod powierzchnią. Stąd w wielu miastach pojawił się pomysł nie tylko budowy podziemnych sieci kanalizacji i wodociągów, ale też zakrywania naturalnych potoków, a nawet rzek.

Tak naprawdę pomysły te są tak stare, jak samo budowanie systemów irygacyjnych, służących nawadnianiu, odwadnianiu i odprowadzaniu ścieków. Okres rewolucji przemysłowej sprzyjał ich szerszej realizacji. Robiono to w metropoliach (np. w Brukseli orurowano rzekę Senne), ale i w całkiem wówczas niedużych miejscowościach (w Rzeszowie pod ziemię skierowano fragment Mikośki). To samo zrobiono z siedmioma potokami Oslo czy potokami zagłębi górniczo-przemysłowych wpadającymi do Ruhry, Emscher czy Kłodnicy.

W Warszawie w system kanalizacji wpuszczono Drnę, Żurawkę, Sadurkę, Bełczącą, Rudawkę i parę innych. Po niektórych z nich nie został żaden ślad na powierzchni, po innych tylko nazwy ulic, jak Dunaj czy Nalewki. Kilka orurowano tylko częściowo, a pozostałości nadal płyną na powierzchni. Przykładem jest Sadurka, którą po takim zabiegu przemianowano na Potok Służewiecki. Jako wolno płynące zachowały się rzeczki i odkryte kanały na obrzeżach Warszawy, jak Wilanówka czy Kanał Młociński (dziś zresztą też zwykle niezauważalny, bo wyschnięty), a także Wisła, za duża do przeprowadzenia takiej operacji.

Włączanie potoków w system kanalizacji miało nie tylko wymiar sanitarny, ale wiązało się też z osuszaniem terenów, które można było przeznaczyć pod zabudowę. Dziś na mapach hydrograficznych Warszawy czy innych miast można zobaczyć nienaturalnie duże plamy pozbawione cieków. Gdzieniegdzie są też widoczne krótkie, oderwane od sieci fragmenty, na mapie nieodróżnialne od fos czy wydłużonych basenów. Taki system cieków płynących po powierzchni i co jakiś czas znikających pod ziemią przypomina system krasowy. Potoki wpadają we wpusty kanalizacji jak w ponory i wypływają jak z wywierzysk. Biorąc pod uwagę rozszerzenie pojęcia kras o termokras, czyli zjawisko przenikania się wód powierzchniowych i podziemnych w strefach wieloletniej zmarzliny, można by się pokusić o neologizm w stylu urbanokras czy betonokras (choć część starszej kanalizacji to raczej ceramika niż beton). A może technokras, na podobieństwo nazwy gleby typu technosol.

Budowniczowie kanalizacji nie zawsze dbali o udokumentowanie tego procesu, ale dziś rekonstruuje się takie miejsca. Przebieg niektórych pozostałości potoków, dziś często wypełnionych wodą tylko po większych opadach, nierzadko da się powiązać z mapą kanałów burzowych czy sanitarnych. Szczególnie dobrze widać to w przypadku warszawskiej Sadurki, której najdłuższy z orurowanych fragmentów przebiega pod płytą lotniska Chopina, i która ma kilka betonowych „ponorów” i „wywierzysk” wcześniej, na terenie dzielnic Ochota i Włochy. Podobnie wygląda położona bardziej na północ Rudawka. Z kolei ujścia kolektorów burzowych do Wisły w pobliżu Cypla Czerniakowskiego w Warszawie wskazuje się jako współczesne ujście Żurawki.

Rekonstrukcjami takimi zajmują się przedstawiciele studiów miejskich, prężnie rozwijającej się dziedziny nauki, bardziej społecznej niż fizyczno-przyrodniczej czy inżynieryjnej. Ich efektem była wystawa pod tytułem Niech płyną! Inne rzeki wystawy, zorganizowana na początku 2022 r. w Muzeum Woli w Warszawie. Nazwy niewidzialnych już warszawskich rzek dołączyły do pocztu Sióstr Rzek, inicjatywy kulturalnej, mającej na celu odnowienie związków ludzi i rzek. Jedną z jej akcji był pieszy spływ, czyli spacer ulicami, pod którymi płyną resztki Drny. Jednym z postulatów tego środowiska jest odkopanie zamurowanych rzek Warszawy.

Choć w inicjatywę, oprócz aktywistów społecznych, zaangażowali się przedstawiciele warszawskiego środowiska hydrobiologicznego, brzmi ona mało realistycznie. Wbrew pozorom, nie jest jednak zupełnie oderwana od rzeczywistości. Takie działania już się podejmuje. Ikonicznym przykładem jest seulski potok Cheonggyecheon. Do przykrycia go zabierali się już japońscy okupanci, ale ostatecznie projekt zrealizowano dopiero w latach 1958–1976, kiedy to puszczono nad nim śródmiejską arterię. Ćwierć wieku później sytuację odwrócono. Ulicę zlikwidowano, a odtworzone bulwary otoczono roślinnością. Dziś jest to symbol restauracji przyrodniczej (przyrodnicy bronią się przed nazywaniem takich zabiegów renaturyzacją – to wciąż miejski kanał otoczony miejską zielenią urządzoną, a nie naturalny potok wśród łęgów), działania dla zrównoważenia transportu miejskiego, poprawy mikroklimatu i w ogóle przykład sukcesu współczesnego aktywizmu miejskiego.

Jest to symbol, który może porażać rozmachem. Tymczasem znacznie bliżej są przykłady łagodniejszych restauracji. W Oslo częściowo odsłonięto potok Hovinbakken. Częściowo, bo o ile można sobie wyobrazić likwidację kilku ulic, o tyle ciężko oczekiwać wyburzania budynków. W niektórych miejscach, wzdłuż odkrytego potoku, powstały parki ze stawami zasiedlanymi przez kaczki czy bernikle. W innych koryto biegnie wzdłuż ulic, a nasadzenie roślin ma charakter makrofitowej oczyszczalni ścieków. Działania takie jak najbardziej można próbować powtórzyć w Warszawie.

Rewitalizacja zagłębi Ruhry i Emscher, które przypominają nasze zagłębie śląsko-dąbrowskie, objęła odkrycie potoku Deininghauser Bach. Miasta tych zagłębi mają różne problemy związane z transformacją, także społeczne, jak chociażby potrzeba zapewnienia integracji imigrantów. Powstanie bulwarów w miejscu ulicy jest obecnie przedstawiane jako ważny czynnik socjotwórczy społeczności postindustrialnej. Biorąc pod uwagę działalność konurbacji górnośląskiej, która stara się przedstawić region w zupełnie nowym świetle ekonomicznym i ekologicznym, restauracja Rawy mogłaby być podobnym projektem.

Rzecz w tym, że o restauracjach takich można myśleć dopiero po usunięciu powodów, dla których kiedyś potoki orurowano. Sanitarna jakość wód w większości rzek szeroko rozumianej Północy z reguły poprawiła się znacząco w porównaniu ze stanem w XIX i XX w. Działo się to w różnym tempie. Dwie europejskie stolice – Bruksela i Warszawa – jeszcze kilkanaście lat temu dopiero kończyły budowę swoich oczyszczalni. Europejska Agencja Środowiska, w raportach o miejskich wodach, wskazuje na zanieczyszczenia zawarte w osadach, zarówno historyczne, jak i nowe, także farmaceutyczne. Co prawda istnieją mapy sieci kanalizacyjnych, ale czasem rzeczywiste połączenia hydrologiczne nie do końca się z nimi zgadzają i ścieki sanitarne trafiają do kanalizacji burzowej. Potok Służewiecki coraz rzadziej nazywany jest przez okolicznych mieszkańców Smródką, ale wciąż, raz na jakiś czas, notuje się w nim nagłe wzrosty stężenia azotu amonowego czy miana Coli, co oznacza incydentalne zanieczyszczenie sanitarne. Jest też zasolony, zwłaszcza po śnieżnych zimach.

Pozostawienie podziemnych odcinków jest kompromisem przyrody z potrzebami miasta, ale zachowuje barierę dla organizmów wodnych, posługujących się głównie wzrokiem, np. ryb. Hydrogeolodzy wskazują też na inny problem. Potok Służewiecki czy resztki Rudawki z rzadka wciąż stwarzają zagrożenie powodziowe, ale z reguły jest odwrotnie – potoki te wysychają. Odcinki Sadurki, płynące pośród ogródków działkowych powyżej lotniska, bardzo często nie płyną, tylko stoją, albo wręcz są suche. Odrestaurowane potoki będą się borykać z tymi samymi problemami, które dziś dotykają ich istniejące odcinki.

Używamy plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z Internetu. Zgadzając się, zgadzasz się na użycie plików cookie zgodnie z naszą polityką plików cookie.

Close Popup
Privacy Settings saved!
Ustawienie prywatności

Kiedy odwiedzasz dowolną witrynę internetową, może ona przechowywać lub pobierać informacje w Twojej przeglądarce, głównie w formie plików cookie. Tutaj możesz kontrolować swoje osobiste usługi cookie.

These cookies are necessary for the website to function and cannot be switched off in our systems.

Technical Cookies
In order to use this website we use the following technically required cookies
  • wordpress_test_cookie
  • wordpress_logged_in_
  • wordpress_sec

Cloudflare
For perfomance reasons we use Cloudflare as a CDN network. This saves a cookie "__cfduid" to apply security settings on a per-client basis. This cookie is strictly necessary for Cloudflare's security features and cannot be turned off.
  • __cfduid

Odrzuć
Zapisz
Zaakceptuj

music-cover