Oślepiające zamiecie śnieżne, huraganowe wiatry, zamarzający deszcz, temperatury zagrażające życiu, piętrzące się zaspy śnieżne – to obraz arktycznej zimy, która zaatakowała Stany Zjednoczone podczas bożonarodzeniowego weekendu, wprowadzając chaos i paraliż wielu miast.
Zasięg intensywnych opadów śniegu i paraliżującego zimna był niemal bezprecedensowy. Rozciągał się od Wielkich Jezior na granicy z Kanadą aż do Rio Grande wzdłuż granicy z Meksykiem, a około 60% społeczności USA otrzymało ostrzeżenia dotyczące zimowej pogody.
Nagły atak zimy w USA – bombogeneza
Zjawisko, którego doświadczyły Stany Zjednoczone, to bombogeneza. Polega ono na gwałtownym spadku ciśnienia w krótkim czasie, o co najmniej 24 hPa w ciągu doby. Bombogenezie towarzyszą bardzo sile wiatry, często w porywach do 200 km/h, a także gwałtowne śnieżyce.
Nagły atak zimy w USA i jej skutki
Burza śnieżna, która przetoczyła się przez większą część Stanów Zjednoczonych, spowodowała wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w Nowym Jorku oraz uniemożliwiła normalne funkcjonowanie w wielu miejscach, powodując ogromne zakłócenia. Przerwy w dostawie prądu dotknęły wiele stanów. Mroźne powietrze nawiedziło typowo ciepłe obszary, takie jak chociażby Floryda, a tysiące lotów zostało wstrzymanych lub opóźnionych. W Orlando i Houston zanotowano najniższe temperatury w historii.
Szczególnie mocno ucierpiało Buffalo i okolice. W przeciągu 48 godzin napadło tam ponad 100 cm śniegu. Ogromne zaspy śnieżne prawie przykrywały samochody. Huraganowe wiatry i śnieg sparaliżowały działania służb ratowniczych, które same znalazły się w potrzebie. Zimowa burza jest przyczyną śmieci ponad 60 osób w całych Stanach Zjednoczonych. Ci, którzy stracili życie, zamarzli w samochodach, domach czy zaspach śniegu.