Na pierwszy rzut oka Internet i woda nie mają ze sobą wiele wspólnego. Można je ewentualnie rozpatrywać jako media, do których dostęp wydaje się nam oczywisty. Bez wody to chyba niemożliwe jednak.
W Polsce, zgodnie z raportem GUS, dostęp do szerokopasmowego Internetu w 2021 roku miało 91,7% gospodarstw domowych, a do Internetu w ogóle 92,4%. Dokładnie taki sam procent mieszkańców (zgodnie z danymi GUS za ten sam rok) ma dostęp do wodociągu. Do kanalizacji już znacznie mniej, bo niecałe 72%.
Są jednak rejony świata, w których znacznie łatwiej podłączyć się do wi-fi niż do sieci wodociągowej, np. w Indiach.
Ile energii potrzebuje Internet?
Wydawać mogłoby się, że do zapewnienia funkcjonowania Internetu nie jest potrzebna duża ilość energii, a tym bardziej wody. Pozory mogą jednak mylić. Internet to nie tylko nasze domowe czy służbowe routery i komputery. To także centra danych, które przechowują i udostępniają dane liczą i wykonują całą resztę niewidocznych na pierwszy rzut oka działań. Zgodnie z raportem opublikowanym przez Hiszpański Instytut Studiów Strategicznych (del Instituto Español de Estudios Estratégicos (IEEE)) centra danych globalnie odpowiadają za zużycie od 5% do 9% produkowanej na świecie energii. To połowa energii wytwarzanej w Stanach Zjednoczonych, dwa razy więcej niż wytwarza Japonia i nawet 15 razy więcej niż Polska. Tylko Google w 2020 roku zużył 15,4 TWh, a Facebook – jak podaje w swoim raporcie o zrównoważonym rozwoju – 7,2 TWh.
Woda a dostęp do Internetu
Woda do działania Internetu jest potrzebna zarówno pośrednio jak i bezpośrednio.
Bezpośrednie zapotrzebowanie wiąże się z koniecznością chłodzenia urządzeń. Praca dziesiątek a czasem setek tysięcy maszyn powoduje wydzielanie dużych ilości ciepła. Serwery w takich warunkach mogą ulec przegrzaniu, dlatego pomieszczenia, w których działają wyposażono w klimatyzatory o bardzo wysokiej wydajności, którym niezbędna jest woda. Jej ilość zużywana do chłodzenia centrów danych w skali światowej jest niezwykle trudna do oszacowania. Te skupiska serwerów rozmieszczone są na całym świecie, na prawie wszystkich kontynentach. Podawane przez różne źródła wielkości dla samych Stanów Zjednoczonych mówią o objętości 0,66 km3 w 2020 roku. Dla przypomnienia, zasoby wód powierzchniowych Polski to 61 km3 – , a więc 10% nagle znikłoby w serwerowniach. Tak ogromne objętości wody wykorzystywane tylko w jednym z krajów pokazują skalę zapotrzebowania, a trzeba pamiętać, że centra danych znajdują się w różnych lokalizacjach, również w tym tych mniej zasobnych w wodę i tym samym nie mają szans na zyskanie priorytetu przed innymi użytkownikami.
Tak duży pobór wody powoduje sczerpywanie zasobów, co grozi brakiem dostępu dla innych użytkowników. Problemy na tym tle już się pojawiają. Google zrezygnował z inwestycji w pobliżu Berlina z uwagi na problemy z zaopatrzeniem w wodę planowanego centrum danych.
Drugi rodzaj zapotrzebowania na wodę, związany jest z bezpośrednim jej wykorzystywaniem. Centra danych generują zapotrzebowanie na duże ilości energii elektrycznej. Szacuje się, że 40% pochłanianej przez nie mocy przeznaczone jest na utrzymanie systemu chłodzenia serwerów, a pozostałe 60% na samą pracę serwerów. Na świecie wciąż większość prądu wytwarzana jest z paliw kopalnych. Elektrownie konwencjonalne potrzebują wody do chłodzenia. Jej niedobór grozi ograniczeniami w dostarczaniu energii. Pamiętny rok 2015 w Polsce – upały i susza wywołały w Polsce potrzebę wprowadzenia restrykcji dla odbiorców o mocy umownej powyżej 300 kW, czyli dla fabryk, hut, dużych energochłonnych zakładów przemysłowych. Do takich obiektów należą także centra danych.
Czy niedobór wody może więc wyłączyć Internet?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Z jednej strony z pewnością branża IT nie jest tak odporna na suszę, jak mogłoby się wydawać. Facebook w swoim raporcie równoważonego rozwoju podaje, że jego zużycie wody w 2020 roku wyniosło 2,3 miliona m3. To ponad 2,5 raza więcej niż w 2017 roku. Brak wody może więc w poważny sposób zagrozić pracy centrów danych, od których zależy dostęp do treści. Problemy mogą także dotknąć Internet w sytuacji ograniczenia dostępu do wody w elektrowniach. Przerwy w dostawach prądu utrudnią prace serwerów. Możliwe jest więc, że w przypadku ekstremalnych susz i upałów, wprowadzone zostanie ograniczone funkcjonowanie globalnej sieci.
Z drugiej strony zaznaczyć trzeba, że firmy technologiczne deklarują działania na rzecz ograniczenia zużycia zarówno energii, jak i wody. Facebook ogłosił, że zamierza być neutralny w zakresie wody do 2030 roku. Podobne deklaracje złożyły także Google, Apple i Amazon. Pokazuje to, iż woda jest postrzegana u tych gigantów technologicznych jako jedno z zagrożeń dla ich funkcjonowania i planowane są działania poprawiające korzystanie z zasobów naturalnych. Klimatyzatory wymieniane są na bardziej wodo- i energooszczędne, np. wykorzystujące chłodzenie adiabatyczne.
Jak te deklaracje przełożą się na rzeczywistość, czas pokaże. Póki co pamiętajmy, że kiedy wrzucamy do chmury setki zdjęć z wakacji, to zużywamy przy tym wodę, i to, jak się okazuje, w nie małej ilości.