Często słyszymy, że potrzebujemy czystej wody do życia, że dostęp do wody dobrej jakości jest podstawowym prawem i potrzebą człowieka, że czysta woda jest warunkiem prawidłowego funkcjonowania ekosystemów i wiele innych w tym duchu. To absolutna prawda, fakt niepodważalny. Ale czy zastanawialiście się kiedykolwiek, co to znaczy „czysta woda”? Czysta, czyli jaka?
Różne zastosowania, różne kryteria
Zazwyczaj czystość wody ocenia się w kontekście jej przydatności do spożycia. Wydaje się, że jeśli nadaje się ona do picia, to w zasadzie nadaje się do wszystkich innych zastosowań. Otóż niekoniecznie. Wymogi są różne i nie powinno to nikogo dziwić. Jednak głębsza ich analiza może prowadzić do ciekawych wniosków. Zgodnie z aktualnymi przepisami, ogólne zasolenie, wyrażane przewodnictwem elektrolitycznym właściwym, w przypadku wód śródlądowych (przynajmniej tych niepodlegających wodom morskim), nie powinno przekraczać 850 µs/cm, tych ujmowanych na potrzeby zaopatrzenia ludności w wodę – 1000 µs/cm, podczas gdy tych przeznaczonych już do spożycia przez ludzi – 2500 µs/cm. Czyli co? Woda płynąca z kranu teoretycznie może być w złym stanie ekologicznym. Podobnie wygląda sprawa ze stężeniem rtęci. Norma tego pierwiastka dla dobrego stanu chemicznego wynosi 0,07 µg/l, podczas gdy w wodzie do spożycia może jej być do 1,0 µg/l (14 razy więcej!). Czyli znowu – woda w kranie może nadawać się do spożycia, ale być w złym stanie chemicznym.
Takie przykłady można mnożyć, bo zarówno same poziomy dopuszczalne wskaźników, jak i ich dobór, są bardzo zróżnicowane w różnych systemach oceny. Stan wód ocenia się na podstawie ponad 100 wskaźników, jakość wód ujmowanych do zaopatrzenia ludności – niemal 40 wskaźników, a wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi – ponad 50. Wody wykorzystywane do kąpieli są z kolei oceniane przede wszystkim w oparciu o wskaźniki bakteriologiczne, które w ogóle nie są uwzględniane w ocenie stanu wód. Czyli teoretycznie można się bezpiecznie kąpać w wodzie, która nie nadaje się do życia organizmów wodnych. Nie stawiam tezy, że kryteria są błędne albo że należy je ujednolicić. Przytaczam tylko przykłady podkreślające, że mówienie o „czystej” i „brudnej” wodzie wymaga pewnej precyzji i świadomości tego, o czym mówimy.
Czysta woda, brudna woda?
Najbliższym nam sposobem określenia „czystości” wody jest ocena organoleptyczna, czyli stwierdzenie jak wygląda, pachnie, a nawet smakuje. Ale tu znowu mamy grę pozorów. Oczywiście, woda z zielono-niebieskim kożuchem sinic lub plamą substancji ropopochodnej z pewnością nie spełnia standardów jakości, nikt jej nie będzie pił ani się w niej kąpał. Ale już brunatna woda z dużą zawartością substancji organicznej, tzw. humusowa, nawet jeśli do picia się nie nadaje, może spełniać warunki jakości ekologicznej, czyli właściwe naturze. Więcej, w naturalnych starorzeczach i małych zbiornikach wodnych nawet zielonkawa woda o podwyższonej przewodności może być stanem zupełnie naturalnym i nie świadczyć o żadnym zanieczyszczeniu. Może nie zachwyca krystalicznością, ale naprawiać jej nie ma potrzeby. I odwrotnie – pozornie krystalicznie czysta woda może zawierać szkodliwe, choć gołym okiem niewidoczne, zanieczyszczenia, jak na przykład pestycydy czy metale ciężkie, co dyskwalifikuje wykorzystanie jej w celach spożywczych. Zatem nie dajmy się zwieść pozorom – to co brudne, a co czyste zależy od potrzeb i przyjętej definicji.
Zły stan wód w Polsce, ale może nie aż tak?
I jeszcze jedna istotna kwestia. Ostatnio często, szczególnie w kontekście wydarzeń w Odrze latem 2022 r., przywoływane są mapy oceny stanu wód w Polsce, spektakularnie czerwone i wskazujące na globalnie zły stan. Jasne, z jakością wód w Polsce nie jest dobrze. Niemniej jednak, oglądając takie mapy, warto mieć świadomość metody ich opracowywania. Biorąc pod uwagę, że na przedstawiany na tych mapach stan ogólny wód składa się ocena ponad 100 wskaźników, a przekroczenie normy nawet jednego z nich skutkuje oznaczeniem kolorem czerwonym, naprawdę trudno się dziwić skali zjawiska.
Z drugiej strony, w zakresie stanu ekologicznego stan nieakceptowalny określają aż trzy klasy – umiarkowana, słaba i zła (oznaczone kolorem żółtym, pomarańczowym i czerwonym na rysunku poniżej). Na ostatecznej mapie wszystkie trzy zostaną zaznaczone kolorem czerwonym. Żadna z nich nie jest zadowalająca, ale stan umiarkowany to jeszcze nie katastrofa ekologiczna. A taki właśnie stan dotyczy 53% spośród ponad 3,5 tys. rzek oraz 49% spośród 749 jezior w Polsce ocenionych w poprzednim cyklu planistycznym (lata 2016 – 2021)[1]. W tym samym okresie, zły stan/potencjał ekologiczny dotyczył 13% rzek i 15% jezior. Powodu do dumy nie ma, ale absolutnej tragedii też nie.
OCENA STANU EKOLOGICZNEGO
+
OCENA STANU CHEMICZNEGO
=
OCENA STANU
Zły stan wód wynika z gorszego niż dobry stanu ekologicznego i/lub złego stanu chemicznego. Ten ostatni oceniany jest zero-jedynkowo. Jeśli choć jeden spośród ponad 50 wskaźników przekracza normę, stan będzie zły, niezależnie od wartości wszystkich innych, zarówno chemicznych, jak i ekologicznych. To w dużej mierze powinno tłumaczyć czerwoność mapy stanu ogólnego.
Wracam zatem do pytania z tytułu: czy woda, w której stwierdzono stężenie rtęci na poziomie 0,08 µg/l (czyli tuż powyżej normy dla stanu chemicznego), a wszystkie inne wskaźniki, w tym biologiczne, wskazują na stan co najmniej dobry, jest czysta czy brudna? Na mapie będzie czerwona. I uprzedzam pytanie – tak, takie sytuacje występują w Polsce, i to wcale nierzadko. Na ponad 200 jednolitych części wód rzecznych w dobrym lub bardzo dobrym stanie ekologicznym, połowa ma zły stan chemiczny, głównie z uwagi na przekroczenia rtęci i benzo(a)pirenu (ten drugi jest składnikiem smogu i dostaje się do wód głównie z powietrza). Czyli znowu – stan wód zły, ale czy tak jednoznacznie zły, to nie jestem przekonana. Takich niejednoznaczności jest zresztą dużo. Więcej o niuansach, a czasem i absurdach (niezamierzonych) oceny wód pięknie pisze nasz redakcyjny kolega w artykule o diable tkwiącym w szczegółach. Nie krytykuję obecnego systemu oceny wód ani nie wnioskuję o jego zmianę. Wskazuję jedynie, że zbytnie uproszczenia w interpretacji prowadzą do bardzo nieprecyzyjnych wniosków, które nie przystoją osobom uznawanym za ekspertów w swojej dziedzinie.
[1] Cykl planistyczny – sześcioletni okres, w którym obowiązuje plan gospodarowania wodami. Kolejne cykle planistyczne obejmują lata 2003-2009; 2010-2015; 2016-2021; 2022-2027.