Temat dotyczący wody rozpala dyskusje m.in. w czasie występowania suszy. Pojawiają się wówczas w mediach skrajne wypowiedzi straszące, że zaraz zabraknie wody w kranach. Z drugiej strony każdy z nas jest w jakimś stopniu otoczony wodą. Mamy ponad tysiąc dużych jezior – takich o powierzchni powyżej 50 ha. Polskie rzeki zgodnie z Mapą podziału hydrograficznego Polski mają długość ponad 150 tys. km – to tyle co prawie 4 krotna długość równika. Sztucznych zbiorników wodnych na podstawie danych Wód Polskich zidentyfikowano ponad 9 tysięcy. Wydawać by się mogło, że wody wokół jest dużo. Jak to więc jest z tą woda w Polsce?
Zasoby wodne kraju
Określenie ilości wody w Polsce wcale nie jest takie proste. Pojęciem, które opisuje ilość wody są zasoby wodne. Określać je można na różne sposoby i w odniesieniu do dwóch rodzajów wód – powierzchniowych i podziemnych. Zasoby nie są stałe w czasie. Intuicyjnie wiemy, że wody jest czasem mniej, a czasem więcej. Dlatego do określenia wielkości zasobów posługujemy się wartościami uśrednionymi, które nie oddadzą dobrze sytuacji w danym momencie, ale ogólne pojęcie o ilości wody w Polsce.
Dla wód powierzchniowych zasoby możemy określić jako średnioroczną wielkość odpływu. Oznacza to taką objętość wody, która odpływa średnio z naszego kraju do morza. Przyjmuje się, zgodnie z danymi przedstawianymi przez IMGW oraz GUS, że odpływ z obszaru Polski wynosi około 60 km3 w ciągu roku. Pytanie, czy to dużo. Objętościowo wydaje się być to ogrom wody – blisko 100 razy więcej niż pojemność jeziora Śniardwy. Jednak, gdy przeliczymy tę wartość na mieszkańca, okazuje się, że wody wcale nie jest tak dużo. Na jednego Polaka przypada około 1500 m3 na rok. Każdy z nas zużywa dziennie mniej więcej 150 l wody, co oznacza, że rocznie wykorzystujemy prawie 60 m3. Woda jednak nie jest wykorzystywana tylko w gospodarstwach domowych. Potrzebujemy jej do wytwarzania energii – woda chłodzi elektrownie węglowe, do produkcji praktycznie wszystkich towarów, do uprawy roślin, hodowli zwierząt. Nawet usługi wymagają wody. Globalnie, zgodnie z danymi GUS, zużycie wody w gospodarce narodowej wynosi 9,2 km3. Wartość ta jest zaniżona, bo nie obejmuje zużycia wody na nawodnienia rolnicze. Niemniej jednak wskazuje to na fakt, iż nie powinno być problemów z wodą w Polsce. Zwłaszcza, że poza wodami powierzchniowymi do dyspozycji mamy zasoby wód podziemnych szacowane przez Państwowy Instytut Geologiczny na objętość 18 km3.
Czy rzeczywiście jest tak dobrze?
Skąd więc biorą się alarmujące głosy naukowców? Czy skoro liczby pokazują, że nie ma problemów, to obawy o wodę w Polsce są bezpodstawne? Niestety nie są. To, czego tak zestawione liczby nie pokazują, to zmiana w czasie. Jeden rok może być suchym, drugi mokry. Wielkość odpływu rocznego w poszczególnych latach różni się nawet o 100%. Zgodnie z danymi GUS i IMGW, w 2010 roku odpływ wyniósł 86 km3, ale w latach 2015 i 2020 tylko nieco ponad 40 km3.
Wiemy także, że dostęp do wody nie jest równomierny w czasie jednego roku. Przyzwyczajamy się do coraz częściej występujących okresów bezdeszczowych latem. Powoduje to występowanie suszy. W przeszłości takie stany występowały średnio co 5 lat. Od kilku lat mamy corocznie do czynienia z ograniczonym dostępem do wody.
Zasoby wód powierzchniowych zmniejszają się. Wskazują na to tendencje malejące w zakresie średniego przepływu na poszczególnych stacjach wodowskazowych. IMGW w swoim raporcie podkreśla, zarówno dla Wisły, jak i dla Odry, że w ich górnych i środkowych odcinkach widać stały spadek ilości przepływającej.
Nierównomierny dostęp do wody jest drugą kwestią, której uśrednione dane dla Polski nie oddają. Zagrożone brakiem wody powierzchniowej są, zgodnie z analizami Ministerstwa Infrastruktury, centralne i południowe regiony Polski. Nie ma jednak województwa, w którym nie zidentyfikowano wysokich potrzeb zmniejszenia deficytów wody.
Na koniec listopada została opublikowana przez Państwową Służbę Hydrogeologiczną Prognoza sytuacji hydrogeologicznej w strefach zasilania i poboru wód podziemnych w grudniu 2022 r. wskazująca na to, że rezerwy wód podziemnych mogą obniżyć się do poziomu poniżej 20%, a nawet spaść do zera „w centralnej części województwa warmińsko-mazurskiego i w północno-zachodniej części województwa mazowieckiego, a także lokalnie w innych rejonach kraju, a w szczególności w województwach: zachodniopomorskim, pomorskim, lubuskim i wielkopolskim”.
Czy trzeba więc drastycznie oszczędzać wodę?
Drastycznie z pewnością nie. Polska ma mniejsze niż średnia Unii Europejskiej zasoby wodne przypadające na mieszkańca, ale też wielokrotnie wyższe niż Cypr czy Malta. Natomiast warto zacząć traktować wodę nie jako coś oczywistego, ale zasób, który może się wyczerpać. W najbliższych latach możemy odczuwać czasowe problemy z dostępem do wody. Bez świadomego podejmowania działań problem będzie się pogłębiać. Dobra wiadomość jest taka, że zapotrzebowanie na wodę w Polsce sukcesywnie maleje od 2000 roku. Zła, że niestety równolegle zmniejsza się także ilość dostępnej wody, zwłaszcza latem, a jej jakość się nie poprawia.