Wkrótce minie 80 lat od momentu, w którym objęto ścisłą ochroną gatunkową wszystkie widłaki występujące w Polsce. Tymczasem Wielkanoc wciąż pozostaje niebezpiecznym okresem dla tych wiecznie zielonych roślin. Z tymi świętami kojarzą się również tzw. rośliny rezurekcyjne (zmartwychwstanki), do których należą niektóre tropikalne widliczki. Właśnie ukazała się monografia Lykopodiofity Polski. Lycopodiales, Selaginellales, Isoëtales pod redakcją prof. Elżbiety Zenkteler, dr hab. Edyty M. Goli oraz dr Ewy Szczęśniak. To dobra okazja, aby przyjrzeć się tej nielicznej we florze polskiej i stosunkowo słabo poznanej grupie roślin.
Żywe skamieniałości. Widłaki a współczesna zmiana klimatu
Tak widłaki, jak i widliczki, zaliczane są do tzw. lykopodiofitów, inaczej widłakowców Lycopodiopsida. Jest to najstarsza z zachowanych do dziś linii ewolucyjnych roślin waskularnych, zwanych wcześniej naczyniowymi. Stanowią one żywe skamieniałości, a badania ich współczesnych okazów pozwalają lepiej zrozumieć ewolucję roślin lądowych, w tym kolonizację obszarów suchych, powstanie pierwszych lasów oraz historię pokładów węgla kamiennego.
Lykopodiofity były dominującą grupą roślin lądowych w karbonie. Spalanie ich skamieniałych resztek stanowiło koło zamachowe światowej gospodarki, przyczyniając się również, niestety, do zmiany klimatu. Palenie węglem kamiennym staje się nie tylko anachronizmem, lecz i marnotrawstwem. Produkcja stali oraz żeliw wymaga węgla, a bez nich nie będzie narzędzi, maszyn i budowli niezbędnych do utrzymania naszej cywilizacji ani jej przekształcenia na gospodarkę obiegu zamkniętego.
Wodne sprawy widłakowców
U wszystkich lykopodiofitów (podobnie zresztą, jak u mylonych z nimi mszaków oraz skrzypów i paproci łączonych dawniej we wspólną klasę z widłakowcami) rozmnażanie płciowe pozostaje zależne od wody. Plemniki mogą przepłynąć do komórek jajowych tylko wtedy, kiedy przedrośle (gametofit, pokolenie płciowe) pokryte jest wodą, np.: po deszczu albo w gęstej mgle.
Również lepiej nam znane pokolenie diploidalne (sporofity) większości lykopodiofitów bywa mocno zależne od wody. Takie na przykład porybliny to rośliny wręcz podwodne, w Europie charakterystyczne dla tzw. jezior lobeliowych o bardzo czystej, ubogiej w składniki odżywcze wodzie. Od łacińskiej nazwy poryblinów (Isoëtes L.) pochodzi fachowa nazwa całej grupy ekofizjologicznej izoetydów – roślin niespokrewnionych ze sobą, lecz upodabniających się do siebie na drodze ewolucji zbieżnej w morfologii (kształtach), fizjologii, wymaganiach siedliskowych, a co za tym idzie mechanizmach wymierania.
Widłaki właściwe często związane są z siedliskami przynajmniej okresowo wilgotnymi, jak lasy mgielne, łąki (wroniec) czy doły potorfowe (widłaczek). Widliczki spotkamy w najrozmaitszych środowiskach całej Ziemi, z wyjątkiem lodowych pustyń Antarktydy. Większość z nich jednak preferuje podrównikowe lasy deszczowe lub mgielne.
Lepiej późno niż wcale!
Wspomniana wcześniej monografia widłakowców wydana została jako specjalny numer czasopisma Polskiego Towarzystwa Botanicznego Monografiae Botanicae i można ją pozyskać bezpłatnie z repozytorium Polskiego Towarzystwa Botanicznego. To dzieło, którego polska nauka i dydaktyka potrzebowały od dawna. Wreszcie doczekaliśmy się aktualnej systematyki Lycopodiopsida, jak również najświeższych informacji o ich ekologii oraz biochemii. Monografia zawiera aktualne zestawienie gatunków rodzimych dla Polski oraz czterech dalszych, które zadomowiły się u naszych sąsiadów (zatem bardzo prawdopodobnych do odszukania też u nas).
To także oryginalne klucze do oznaczania widłakowców oraz rozbudowane charakterystyki lykopodiofitów, obejmujące całą ich morfologię, rozmieszczenie na świecie i w Polsce (mapy zasięgów), preferencje siedliskowe, ekologię, stopień zagrożenia wymarciem, skuteczność dotychczasowych form ochrony, wreszcie przegląd zastosowań w medycynie akademickiej i ludowej. Na szczególną uwagę zasługują piękne fotografie okazów żywych i zielnikowych, jak również ich siedlisk.
Po co nam monografie?
Ktoś może spytać, po co w ogóle tworzyć takie opisowe dzieło, którego przygotowanie kosztowało dużo wysiłku i czasu pracowników kilku ośrodków naukowych. Przecież przyniesie mniej punktów niż parę artykułów w renomowanych czasopismach naukowych. Otóż bolączką polskiej botaniki, czystej i stosowanej, był brak nowoczesnych kluczy do identyfikacji taksonomicznej. Dotychczas, chcąc poznać bliżej zarodnikowe rośliny waskularne, w tym widłakowce, należało sięgnąć po pierwszy tom Flory Polski opracowany przez Mariana Raciborskiego i opublikowany w 1919 r.
Wydawane parokrotnie w latach 1953-1988 klucze Rośliny polskie, pod redakcją Władysława Szafera, Stanisława Kulczyńskiego i Bogumiła Pawłowskiego, były nieco przestarzałe już w momencie ich publikacji. Wciąż opisywały bowiem florę w granicach II, a nawet I Rzeczypospolitej, pomijając szereg gatunków rodzimych dla Ziem Zachodnich i Północnych. Nowocześniejszy, użyteczny do dziś, Klucz do oznaczania roślin naczyniowych Polski niżowej Lucjana Rutkowskiego, wydawany w latach 1998-2022, ograniczył się – jak wskazuje tytuł – do nizin naszego państwa. A przecież to góry i wyżyny są najbogatsze w różne gatunki, także lykopodiofitów!
Rozpoczęta w latach 90. zeszłego wieku era biologii molekularnej mocno zmieniła nasze wyobrażenia o ewolucji waskularnych roślin zarodnikowych, w tym weryfikację występowania i różnorodności poszczególnych gatunków i ich mieszańców. Choć polska i światowa flora liczą bardzo mało gatunków lykopodiofitów, to grupa ta jest źródłem mnóstwa przykładów na potwierdzenie tezy o konieczności wydania nowej, uwspółcześnionej monografii.
Zbieg kilku ważnych dla botaniki rocznic, takich jak stulecie publikacji Flory Polski po odzyskaniu niepodległości (2019 r.), stulecie wydania I tomy Flory Polskiej na temat paprotników (również 2019 r.), stulecie założenia Polskiego Towarzystwa Botanicznego (2022 r.) czy sześćdziesiąty zjazd jego członków planowany na kwiecień 2025 r. natchnął członkinie Sekcji Pteridologicznej PTB do podjęcia prac nad kolejnymi monografiami roślin, tym razem tych zaliczanych dawniej do paprotników. Jakie zmiany przyniesie nowe dzieło? Czy kwiaty paproci znane z muraw bliźniczkowych (nasięźrzał i podejźrzon) trafią do psylotów?
W artykule korzystałem m.in. z prac:
- Raciborski M., Szafer W. (red.) (1919). Flora Polska. Rośliny naczyniowe Polski i ziem ościennych. Tom I: Paprotniki, iglaste i jednoliścienne, Kraków: Nakładem Akademii Umiejętności, s. 427.
- Rutkowski L. (1998–2022). Klucz do oznaczania roślin naczyniowych Polski Niżowej. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
- Szafer W., Kulczyński S., Pawłowski B. (1924). Rośliny Polskie. Książnica Atlas, Lwów, Warszawa.
- Szafer W., Kulczyński S., Pawłowski B. (1953–1988). Rośliny Polskie. T. 1. PWN, Warszawa.
- Szczęśniak E. (2008). Endangered, expansive and invasive species in pteridoflora of the Lower Silesia. W: E. Szczęśniak, & E. Gola (Eds.), Club-mosses, horsetails and ferns in Poland – resources and protection (pp. 213–223). Polish Botanical Society & Institute of Plant Biology, University of Wrocław, Wrocław.
- Szczęśniak, E., Gola, E. M., & Szypuła, W. (2023). The genus Selaginella P. Beauv. (Selaginellaceae, Lycopodiopsida) in Poland: The occurrence of three species as a result of the historical material verification. Acta Societatis Botanicorum Poloniae, 92(1). https://doi.org/10.5586/asbp/171688
- Szczęśniak, E., Gola, E.M., & Zenkteler, E. (red.) (2023). Lykopodiofity Polski – Lycopodiales, Selaginellales, Isoëtales. Monographiae Botanicae 110, Polish Botanical Society, Wrocław-Warszawa.