Źródła, czyli naturalne, samoczynne i skoncentrowane wypływy wód podziemnych, są kojarzone przede wszystkim z obszarami wyżynnymi i górskimi. Nic dziwnego – stopień uźródłowienia nizin jest kilku-, a nawet kilkunastokrotnie niższy niż na terenach o większej wysokości nad poziomem morza. Liczba źródeł idzie również w parze ze zróżnicowaniem ich cech fizyczno-chemicznych – szczawy, wody żelaziste i radoczynne to tylko wybrane przykłady typów wód leczniczych, dzięki którym powstały znane uzdrowiska, takie jak Krynica-Zdrój, Polanica-Zdrój, Lądek-Zdrój i Busko-Zdrój. Źródła obszarów wyżynnych i górskich, szczególnie w obszarach krasowych, osiągają ponadto znaczne wydajności (ilość wody wypływającej ze źródła w jednostce czasu) i odznaczają się dużymi walorami krajobrazowo-estetycznymi.
Badania wykazały, że również Polska nizinna źródłami stoi i choć są one mniej liczne, wydajne i rozpoznane, to niektóre z nich były wykorzystywane niegdyś w wodolecznictwie. Dziś natomiast stanowią doskonałe wskaźniki presji człowieka na środowisko przyrodnicze. Taką rolę pełniły i pełnią mazowieckie źródła bijące w obrębie dwóch skarp – warszawskiej, stanowiącej krawędź erozyjną doliny Wisły oraz nadpilickiej, rozciągającej się w okolicach Nowego Miasta nad Pilicą.
Woda lekiem na wszystko
Terapeutyczne zastosowanie wody w postaci kąpieli, natrysków i okładów, a także bezpośredniego spożycia, znane było już od czasów starożytnych. Intensywny rozwój i rozpowszechnienie tego typu fizjoterapii jest datowane jednak dopiero na przełom XVIII i XIX w., a do jej największych propagatorów można zaliczyć m.in. Vincenza Priessnitza (1799-1851), Heinricha Friedricha Francke (1805-1848) oraz ks. Sebastiana Kneippa (1828-1897). To właśnie w XIX w. nastąpił największy rozkwit wyspecjalizowanych zakładów uzdrowiskowych w Europie, które stały się bardzo modne nie tylko z przyczyn zdrowotnych, ale także kulturalno-towarzyskich.
Jeśli wziąć pod uwagę, iż w pierwszej połowie XIX w. podróżowano wyłącznie konno i długie wyprawy były co najmniej kłopotliwe, nie dziwi powstawanie takich ośrodków w regionach nizinnych, na pozór niekojarzących się z uzdrowiskami. Najczęściej były one organizowane przez ambitnych lekarzy zachwyconych walorami terapeutycznymi lokalnej przyrody, Taką historię mają dwa zapomniane uzdrowiska Królestwa Polskiego, którym warto przyjrzeć się bardziej szczegółowo.
Dwa uzdrowiska, wspólna historia
Wierzbno, obecnie część warszawskiego Mokotowa, kojarzone ze stacją metra, niegdyś stanowiło jedną z licznych miejscowości letniskowych, do których przyjeżdżali mieszkańcy Warszawy spragnieni odpoczynku na łonie natury. Powszechnie znane były również tamtejsze źródła, bijące obficie u podnóża skarpy, które postanowił wykorzystać dr Ludwik Sauvan, absolwent studiów medycznych w Wilnie. Zakład Hydropatyczny uruchomiono w 1842 r. na wzór Zakładu Priessnitza w Grafenbergu i leczono w nim rozmaite schorzenia, stosując natryski, okłady i kąpiele. Bardzo ceniono walory wód źródlanych Wierzbna, które wykorzystywano także do picia.
Dr Natanson uważał, że ich woda „(…) jest nadzwyczajnie czysta, smak na bardzo przyjemny, ożywiający, z powodu znacznej ilości rozpuszczonego w niej powietrza (…)”. Po Sauvanie Zakład przejął Matecki, który prowadził go do ostatnich dekad XIX w. Do jego zamknięcia przyczyniła się rozbudowa Warszawy (Wierzbno traciło na atrakcyjności), jak również odpływ kuracjuszy, zarówno do uzdrowisk zagranicznych, jak i do Nowego Miasta nad Pilicą.
Historia wodolecznictwa w Nowym Mieście nad Pilicą rozpoczęła się nieco później niż w Wierzbnie i była związana z osobą Jana Kapistrana Bielińskiego, lekarza, który po studiach medycznych w Moskwie osiadł w Nowym Mieście w 1859 r. Dostrzegł on walory tego niewielkiego miasteczka, a przede wszystkim obecność źródeł, których woda „…zawiera wiele części wapiennych, a w ogóle bardzo jest czysta, przyjemna w smaku i nade wszystko zimna (…)”. Ośrodek został uruchomiony 31 maja 1874 r. i należał wówczas do najnowocześniejszych w Europie (co ciekawe, Bieliński prawdopodobnie znał Zakład dra Sauvana, a ponadto wzorował się na wspomnianym wcześniej Grafenberg).
Do zabiegów leczniczych oferowanych w ośrodku należały natryski i kąpiele w wodzie pochodzącej ze źródeł położonych u podnóża skarpy oraz w Pilicy, a ponadto zajęcia fizyczne, gimnastyka i odpowiednia dieta. Wśród licznych pacjentów i gości nowomiejskiego Zakładu można wymienić m.in. Narcyzę Żmichowską, Henryka Sienkiewicza, Michała Andriollego i Ignacego Paderewskiego. Rozwój prężnie działającego ośrodka został przerwany w 1915 r. po zajęciu go przez armię niemiecką, a w wyniku późniejszych działań wojennych uległ on zniszczeniu.
Historia Zakładów jest wręcz bliźniacza – obydwa powstały z inicjatywy ambitnych lekarzy, obydwa były inspirowane wodolecznictwem Priessnitza i obydwa korzystały z bardzo podobnych pod względem położenia i typu źródeł. Wypływy te, które istnieją do dziś, można scharakteryzować jako descenzyjne (woda wypływa z nich grawitacyjnie) oraz podzboczowe, czyli położone u podnóża skarpy, na przecięciu warstwy wodonośnej. Biją z analogicznych porowych utworów czwartorzędowych – wierzbieńskie drenują warstwy piasków wodnolodowcowych podścielonych iłami plioceńskimi, natomiast nowomiejskie biją z piasków drobno- i średnioziarnistych, położonych na iłach, mułkach i glinach.
Źródła jako papierek lakmusowy
Oprócz znaczenia historycznego, związanego z wykorzystaniem gospodarczym, wspomniane źródła są istotne w kontekście badawczym i diagnostycznym. Badania składu chemicznego wód źródlanych pozwalają bowiem na określenie warunków krążenia wody w drenowanej warstwie wodonośnej oraz ocenę stanu środowiska i jego przemian zachodzących na skutek procesów naturalnych oraz antropogenicznych, zwłaszcza, kiedy dostępne są archiwalne dane porównawcze.
Tak właśnie jest w przypadku źródeł wierzbieńskich, które były badane już od połowy XIX w. Widać tu doskonale, jak działalność człowieka w obrębie miasta prowadzi do przekształcenia cech fizyczno-chemicznych ich wód oraz reżimu wydajności. Badania Picha i Płochniewskiego, wykonane w Zakładzie Hydrogeologii Instytutu Geologicznego w latach 1964-1966 udokumentowały, iż źródło przy ul. Piaseczyńskiej (obudowane, o stałym wypływie i położeniu) charakteryzowało się mineralizacją wody rzędu 728-943 mg/l, maksymalnym stężeniem jonów chlorkowych wynoszącym 139 mg/l i wydajnością w granicach 8-9 l/min.
Pomiary prowadzone przez nas w Zakładzie Hydrologii Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego (niepublikowane) wskazały, że w ciągu ostatniego roku (lato ’23 – wiosna ‘24) mineralizacja wód źródła przy Piaseczyńskiej wahała się sezonowo w granicach 1217-1400 mg/l, stężenia chlorków wynosiły od 280 do 349 mg/l, natomiast wydajność – ok. 2,8 l/min. Widać zatem wyraźny wzrost mineralizacji i zasolenia wód źródła w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Jego przyczyną jest antropogeniczna dostawa jonów.
Można tu zbiorowo winić m.in. zimowe utrzymanie dróg, odcieki z sieci wodociągowo-kanalizacyjnej, zwiększoną depozycję atmosferyczną zanieczyszczeń, jak również wymywanie jonów z gruzów i pozostałości budynków. Kilkukrotny spadek wydajności stanowi z kolei odzwierciedlenie zmiany warunków zasilania warstwy wodonośnej, będącej efektem uszczelniania (zabetonowywania) i skanalizowania powierzchni miasta (Mokotów należy do najszybciej zabudowujących się dzielnic Warszawy).
W przypadku źródeł Nowego Miasta Nad Pilicą jedyną historyczną informacją dotyczącą jakości ich wód jest przytoczona wcześniej wzmianka z czasopisma Kłosy z 1878 r. Na jej podstawie można stwierdzić, że od czasów działania Zakładu Przyrodoleczniczego dr. Jana Bielińskiego wzrosła temperatura wody źródeł – niegdyś nie przekraczała 7,5-8,0°C, natomiast dziś wynosi z reguły 8-11°C, a maksymalnie nawet 16,0°C. Z jednej strony stanowi to odzwierciedlenie wzrostu średniej temperatury powietrza od XIX w. (ocieplenie klimatu), a z drugiej – wpływu antropogenicznych źródeł ciepła. Zmniejszyła się również, podobnie jak w przypadku Wierzbna, wydajność wypływów.
Badania chemizmu wód źródeł Nowego Miasta nad Pilicą pokazują jednak inne problemy środowiskowe. W źródłach poza miastem notuje się bardzo wysokie stężenia jonów azotanowych, pochodzących z działalności rolniczej. Fakt ten nie dziwi, skoro Wysoczyzna Rawska to sadownicze zagłębie Polski, ale stężenia azotanów NO3, wynoszące średnio 60-80 mg/l, świadczą o trwałym i poważnym zanieczyszczeniu warstwy wodonośnej. Jak w zwierciadle widać również wpływ miasta – w obrębie źródeł położonych obecnie w obszarze zabudowanym notowaliśmy podwyższone stężenia wybranych mikroelementów, takich jak nikiel, cynk, arsen i molibden, a także zdecydowanie wyższe niż poza miastem koncentracje chlorków, potasu i sodu.
Oddziaływanie terenu zurbanizowanego w Nowym Mieście jest jednak zdecydowanie mniejsze niż w przypadku warszawskiego Wierzbna, co widać choćby poprzez porównanie typu chemicznego wód. Naturalnym typem hydrochemicznym (według powszechnie stosowanej w Polsce klasyfikacji Szczukariewa-Prikłońskiego) jest typ HCO3-Ca (wodorowęglanowo-wapniowy) i taki właśnie występuje w Nowym Mieście. W przypadku Wierzbna wody źródeł należą do silnie przekształconego typu Cl-HCO3-SO4-Ca-Na, czyli chlorkowo-wodorowęglanowo-siarczanowo-wapniowo-sodowego.
Bez wątpienia nizinne źródła mogą dostarczyć cennych informacji o obecnym stanie środowiska. Powinniśmy traktować je również jako cenne obiekty o znaczeniu edukacyjnym, stanowiącym zapis oddziaływań człowieka i jego presji na wody podziemne, tak ważne dla mieszkańców, czy to obszarów górskich i wyżynnych, czy nizinnych.
W artykule korzystałem m.in. z prac:
- Jokiel P., Michalczyk Z. 2019. Źródła Polski – zachować dla przyszłości. Prace Geograficzne 157: 7-31.
- Kita J. 2016. Zapomniane polskie uzdrowiska. Księży Młyn Dom Wydawniczy.
- Kużawa R., Gutry-Korycka M. 2002. Źródła Skarpy Warszawskiej. Prace i Studia Geograficzne 31: 257-278.
- Pich J., Płochniewski Z. 1968. Chemizm wód ze źródeł występujących na obszarze Warszawy. Przegląd Geologiczny 16(11): 511.
- Zakład przyrodoleczniczy w Nowym Mieście nad Pilicą. 1878. Kłosy 724: 311.