Postępująca zmiana klimatu rodzi niepewność przyszłości. Podczas gdy wiele obszarów na świecie podlegać będzie stopniowemu wysuszaniu, a nawet pustynnieniu, innym grożą katastroficzne powodzie. Oba ekstrema są prawdopodobnym scenariuszem również dla Polski, a zdaniem ekspertów niektóre regiony naszego kraju mogą w przeciągu kilku dekad znaleźć się pod wodą. Na tym jednak nie koniec złych wieści – najnowsze prognozy wieszczą również przyspieszone nadejście nowej epoki lodowcowej. Czy faktycznie znajdziemy się pod warstwą lodu?
Co z wodami podziemnymi?
W styczniu 2024 r. Państwowa Służba Hydrogeologiczna (PSH) opublikowała cykliczny raport na temat bieżącej sytuacji hydrogeologicznej w kraju. Wynika z niego, że na znacznej większości terytorium odnotowano podwyższenie się zwierciadła wód w pierwszym poziomie wodonośnym. Zasoby wód podziemnych uznano za bezpieczne pod kątem zaopatrzenia ludności. Niżówkę hydrogeologiczną stwierdzono w niektórych częściach województwa pomorskiego, zachodniopomorskiego, warmińsko-mazurskiego oraz wielkopolskiego – jej zasięg był jednak niższy niż w poprzednich miesiącach.
Niektóre obszary kraju, w przypadku niesprzyjającego scenariusza opadów, mogą jednak znaleźć się w najbliższych dniach pod wodą. Według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej-Państwowego Instytutu Badawczego (IMGW-PIB) na dzień 21 lutego br. w wielu miejscach zarejestrowano stan alarmowy ryzyka powodziowego. Stan wody w Odrze w niektórych punktach pomiaru przekroczył 450 cm, a w Bielinku sięgnął nawet 557 cm. Stan alarmowy odnotowano również na Widawie, Baryczy, Sąsiecznicy, Orlej, Warcie, Obrze oraz Kanale Mosińskim.
Czy część Polski znajdzie się trwale pod wodą?
Zagrożenie powodziowe, póki co ma u nas charakter sezonowy i związane jest z intensywnością opadów oraz szybkością topnienia pokrywy śnieżnej. Długoterminowe prognozy zakładają jednak, że niektóre regiony mogą trwale znaleźć się pod wodą wskutek wzrostu poziomu mórz.
Według modelu przygotowanego przez niezależną grupę naukowców Climate Central zmiana klimatu spowoduje, że do roku 2050 pod wodą znajdą się rozległe tereny na Pomorzu, od Gdańska przez Żuławy aż do Elbląga i dalej na południe, do miejscowości Brudzędy i Święty Gaj. Na zachodzie kraju zagrożone trwałym podtopieniem są część Szczecina i wyspy Wolin, pobrzeża Odry aż do Cedyni, okolice Kamienia Pomorskiego, a dalej Mrzeżyna i Dźwirzyna. Pod wodą mogą znaleźć się także obszary wokół Darłowa, Pucka, Beki i Rewy.
Przypomnijmy, że od epoki przedindustrialnej średni poziom mórz na świecie wzrósł już o 21-24 cm. Zjawisko to spowodowane jest masowym topnieniem lodowców i lądolodów przy jednoczesnym zwiększaniu się objętości wody wskutek wzrostu jej temperatury. Cały proces związany jest z globalnym ociepleniem, które z kolei wynika z gromadzenia się gazów cieplarnianych w atmosferze. Nawet jeśli uda nam się osiągnąć cele polityki zeroemisyjnej, możliwe jest, że do końca stulecia poziom mórz wzrośnie o kolejnych 30 cm.
Nowa epoka lodowcowa?
Również holenderscy naukowcy mają dla nas złe prognozy, które można porównać do przysłowiowego kubła zimnej wody. W świetle opublikowanych w tym miesiącu w periodyku ScienceAdvances wyników badania, Atlantycka Południkowa Cyrkulacja Wymienna (AMOC), czyli jeden z najważniejszych czynników kształtujących globalny klimat, zbliża się do punktu krytycznego. Jak dotąd ten niezwykły mechanizm pomagał dystrybuować energię wokół Ziemi i modulował skutki globalnego ocieplenia, spowodowanego działalnością człowieka.
Obecnie wszystko wskazuje na to, że AMOC jest najsłabszy od ponad tysiąca lat i wkrótce może się całkowicie załamać wskutek topnienia lodowców i zmiany stopnia zasolenia oceanu. Naukowcy wieszczą, że nastąpi to przed upływem stu lat i będzie miało katastrofalne skutki. Poziom Atlantyku wzrośnie nawet o 1 m, a pora deszczowa i sucha się odwrócą, co będzie zabójcze dla lasów tropikalnych. Temperatury na południowej półkuli wzrosną, podczas gdy w Europie klimat drastycznie się ochłodzi, a opady osłabną.
Zmiany byłyby szczególnie odczuwalne w północnej Europie, gdzie temperatury mogą obniżyć się o 10-30°C. Pogoda w Londynie upodobni się do tej w Sztokholmie, podczas gdy Sztokholm doświadczać będzie syberyjskich zim. Co nie znajdzie się pod wodą, może więc zamarznąć. Dokładniejsza data zapowiadanej katastrofy jak dotąd pozostaje wielką niewiadomą – prof. Rahmstorf z Poczdamu ostrzega jednak, że kryzysu mogą doświadczyć już najbliższe pokolenia.
Zdj. główne: dzięki uprzejmości OSP Zabrodzie Ksrg